Amerykańskie służby poinformowały, że zatrzymały mężczyznę, który robił sobie zdjęcia przy biurku Nancy Pelosi podczas środowego szturmu na Kapitol. Richard Barnett został także oskarżony o kradzież poczty spikerki Izby Reprezentantów.

W środę po przemówieniu Donalda Trumpa przed Białym Domem wielu jego zwolenników zgromadziło się przed Kapitolem w Waszyngtonie. Część manifestujących przedarła się przez blokadę i weszła do budynku.

Na licznych zdjęciach widać manifestujących na mównicy Izby Reprezentantów czy w biurach polityków. Jeden z nich - Richard Barnett - został sfotografowany jak siedzi przy biurku spikerki Izby Nancy Pelosi.

Jak poinformowały służby, Barnett został dzisiaj zatrzymany w Little Rock w stanie Arkansas. Usłyszał trzy zarzuty federalne, m.in. wejścia do zastrzeżonego budynku bez zezwolenia oraz kradzieży mienia publicznego - mężczyzna zabrał jeden z listów do Pelosi.

Barnett w rozmowie z mediami tłumaczył, że szukał łazienki, ale zobaczył otwarte drzwi do biura Pelosi.

Usiadłem przy moim biurku. Jestem podatnikiem. Jestem patriotą. To nie jest jej biurko, my jej je pożyczyliśmy - tłumaczył. A skoro ona nie docenia tego biurka, to pomyślałem, że sobie przy nim usiądę i ja je docenię - mówił. 

Oprócz tego zatrzymano mieszkańca stanu Alabama, który usłyszał zarzuty w związku z bombą rurową znalezionej przy Kapitolu. W jego samochodzie znaleziono też broń palną i 11 koktajli Mołotowa. 

Funkcjonariusze zatrzymali także dwie inne osoby, który weszły w środę do Kapitolu. Jeden z tych mężczyzn został także oskarżony o zaatakowanie policjanta, a drugi za posiadanie broni. 

W zamieszkach, do których doszło w środę, zginęło pięć osób. Ponad 50 funkcjonariuszy zostało rannych. 

Tłum, który wtargnął do Kapitolu, był częścią wielotysięcznej demonstracji w Waszyngtonie przeciwko rzekomym fałszerstwom wyborczym, odbywającej się pod hasłem "Uratować Amerykę". Do wzięcia udziału w manifestacjach zachęcał na Twitterze sam prezydent, który na około godzinę przed szturmem przemówił do demonstrantów, zapewniając ich, że nigdy nie zrezygnuje z walki przeciwko "kradzieży" wyborów.