Wczoraj późnym wieczorem rozpoczął się dwudniowy strajk pracowników londyńskiego metra. Zakłócenia w ruchu pociągów mogą potrwać nawet do piątku. Kolejny strajk metra zapowiedziano już na 11 lutego.

W związku ze strajkiem, na ulice Londynu zostanie skierowanych sto dodatkowych autobusów. Uruchomiona zostanie też dodatkowa komunikacja rzeczna.  

Wprawdzie żadna linia nie będzie całkiem zamknięta, ale pasażerów ostrzeżono, że pociągi nie będą zatrzymywały się na niektórych stacjach, a ruch będzie wyłączony na całych odcinkach. Pociągi będą też kursować o wiele rzadziej.  

Pracownicy metra protestują przeciwko zamykaniu okienek sprzedaży biletów, co prowadzi do zmniejszenia liczby pracowników. Obecna fala zwolnień obejmuje 950 osób. Operator metra od kilku lat realizuje plan jego automatyzacji.

Odpowiedzialny za transport burmistrz Londynu Boris Johnson zapowiedział, że nie przystąpi do rozmów, dopóki związek zawodowy RMT zrzeszający pracowników kolei i transportu morskiego nie zawiesi akcji. Lider RMT Bob Crow wyklucza negocjacje do czasu wstrzymania, lub przynajmniej czasowego zawieszenia zwolnień.

Strajk popiera także drugi związek zawodowy TSSA zrzeszający gównie naziemnych pracowników metra. Lider TSSA Manuel Cortes oskarżył Johnsona o to, że nie zależy mu na rzeczowych negocjacjach ze związkowcami.

Londyńska izba handlowa ocenia, że strajk metra przekłada się na dzienną stratę w wys. 50 mln funtów. Największe straty poniosą sklepy i placówki nastawione na turystów.  

(mpw)