Do protestujących od tygodnia kolejarzy i pracowników stołecznej komunikacji miejskiej przyłączyli się dziś pocztowcy, energetycy, lekarze, nauczyciele i urzędnicy administracji. Pracę przerwała też część personelu paryskich lotnisk i telekomunikacji.

Paryżanie są coraz bardziej zdesperowani. Całe szczęście, że nie strajkują policjanci, bo dochodziłoby na każdym kroku do bójek - mówią.

Wracajcie bandyci do pracy - krzyczał do strajkujących maszynistów wyprowadzony z równowagi młody mężczyzna, który aż półtorej godziny przepychał się w kolejce do stacji metra.

Tłumy są tak ogromne, że dyrekcja obawia się wypadków. Próbuję pilnować bezpieczeństwa pasażerów. Kiedy tłum spycha kogoś na tory na natychmiast odcinam dopływ prądu, żeby zatrzymać metro - tłumaczy pracownica stołecznej komunikacji miejskiej, która nie strajkuje. Mściwi związkowcy przebili kobiecie z tego powodu opony w samochodzie.