Wojna z Irakiem, bezrobocie i edukacja - to tematy, które najbardziej poróżniły kandydatów na kanclerza Niemiec w ich drugim telewizyjnym pojedynku. Szef rządu, socjaldemokrata Gerhard Schroeder oraz kandydat chadecji Bawarczyk Edmund Stoiber - byli konkretni i agresywni.

Kto wygra wybory parlamentarne w Niemczech? Kto zostanie następnym kanclerzem? Okaże się za dwa tygodnie, ale już poznaliśmy zwycięzcę telewizyjnej debaty. Przez widzów lepiej oceniony został Gerhard Schroeder. Połowa zapytanych przez telewizję ARD uznała go za bardziej przekonującego. Stoibera natomiast pozytywnie oceniło 28 proc. ankietowanych.

Ta debata nie była już „kawiarnianą pogadanką”, a ostrą wymianą poglądów. Tym razem agresywniejszy był obecny kanclerz, który próbował wyprowadzić z równowagi swojego przeciwnika.

Wśród spraw, które najbardziej poróżniły obu polityków, był temat numer jeden światowych mediów: amerykańska interwencja w Iraku: Jestem przeciwko interwencji militarnej w Iraku i za moich rządów Niemcy nie wezmą udziału w takiej operacji - mówił kanclerz Schroeder i dodał, że nawet zgoda ONZ nie zmieni jego zdania w tej sprawie. Panie kanclerzu, postępując w ten sposób szkodzi pan stosunkom niemiecko–amerykańskim - odpowiadał Stoiber.

Stoiber obarczył rząd SPD i Zielonych - podobnie jak dwa tygodnie temu - odpowiedzialnością za utrzymujące się powyżej granicy 4 mln bezrobocie. W odpowiedzi Schroeder orkeślił go mianem Robin Hooda z Monachium. Obaj politycy różnili się zasadniczo w ocenie systemu oświaty. O ile zdaniem Stoibera szkolnictwo znajduje się w "katastrofalnym" stanie, to według kanclerza nakłady na oświatę stale rosną.

Wczorajasza debata to ostatnia telewizyjna konfrontacja Schroedera i Stoibera przed wyborami do Bundestagu, które odbędą sie za dwa tygodnie. Sondaże przedwyborcze dają im wyrównane szanse na zwycięstwo.

Foto Archiwum RMF

07:00