Marzenie umierającej matki spełniło się, kiedy nie opuszczając szpitalnego łóżka mogła zobaczyć ceremonię wręczenia dyplomu synowi. Ceremonię zorganizowano w szpitalnej kaplicy, dzięki zaangażowaniu wielu ludzi: przyjaciół chorej oraz jej syna Daltona.

Stephanie Northcott cierpiała na zespół Lyncha - to zespół dziedzicznej predyspozycji do nowotworów. Ta sama choroba zabrała jej córkę, która zmarła na raka 8 lat temu, w wieku zaledwie 20 lat.

Stephanie była leczona w szpitalu w Memphis, ponad 200 mil od Knoxville, gdzie studiował jej syn Dalton.

Kobieta bardzo martwiła się, że ominie ją ważne wydarzenie w życiu młodego człowieka, jakim jest odebranie dyplomu. Dzięki życzliwości szeregu osób: przyjaciół, pracowników uczelni jak i personelu szpitala, umierająca Stephanie mogła zobaczyć ceremonię na własne oczy.

Uroczystość została zorganizowana w szpitalnej kaplicy, gdzie przewieziono Stephanie na łóżku. Na ceremonię przyjechali szkolni koledzy Daltona oraz kumple z drużyny futbolowej, którzy weszli jeden po drugim do pomieszczenia i ustawili się w szpalerze.

Na końcu pojawił się Dalton w tradycyjnym studenckim birecie i todze. Podszedł do mamy i ją serdecznie uściskał, następnie wszedł na podium, gdzie czekała na niego już nauczycielka. Promotorka przełykając łzy przedstawiła Daltona zebranym, jako dyplomowanego absolwenta szkoły.

Szczęście jakby dodało Stephanie siły. Uniosła się na łóżku i zaczęła nawet śpiewać. Gratulacjom, łzom i uściskom nie było końca.

W ten sposób spełniło się życzenie umierającej matki. Stephanie zmarła kilka dni później.

(j.)