Ukraińska policja w obwodzie lwowskim poinformowała, że oczyszczono już dwa polskie pomniki, pomazane wcześniej farbą i obraźliwymi napisami. Wszczęto śledztwo w tych sprawach.

Incydenty potępił szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin, a państwowa administracja obwodowa we Lwowie oświadczyła, że są to prowokacje, za którymi stoi "strona trzecia".

Potępiam kolejną dewastację pomników polskich w obwodzie lwowskim. Ten sam styl i charakter zbrodni. Wspólnie czynimy zdecydowany opór - napisał Klimkin po polsku na Twitterze. W wersji ukraińskiej szef dyplomacji w Kijowie dodał, że w całej sprawie "widać charakter pisma strony trzeciej".

Lwowska administracja obwodowa oceniła tymczasem, że "trzecia strona", która stoi za takimi działaniami, "już od dawna stara się rozpalić wrogość między narodami (Ukraińcami i Polakami) drogą prowokacji i aktów wandalizmu".

Przypadki bezczeszczenia polskich upamiętnień w obwodzie lwowskim są zaplanowanymi prowokacjami. Takie akty wandalizmu, do których doszło w Podkamieniu i we Lwowie, a także w Hucie Pieniackiej, mają doprowadzić do zepsucia przyjaznych relacji między narodami Ukrainy i Polski - głosi oświadczenie.

Wcześniej ambasador Polski na Ukrainie Jan Piekło poinformował, że nieznani sprawcy pomazali farbą pomnik zamordowanych przez hitlerowców w 1941 r. profesorów lwowskich, a także w podobny sposób zniszczyli krzyż i kamienne tablice upamiętniające polskie ofiary zbrodni w miejscowości Podkamień w obwodzie lwowskim.

W obu miejscach pojawił się napis "Śmierć Lachom". Do dwóch aktów wandalizmu doszło w ciągu ostatniej doby. W Podkamieniu na krzyżu namalowano także swastykę.

To mniej więcej ten sam scenariusz: czerwona farba, litery SS i napis "Śmierć Lachom". We Lwowie bardzo szybko zareagowała na to miejscowa administracja. Pomnik profesorów lwowskich został błyskawicznie oczyszczony - powiedział Piekło.

Ambasador przekazał PAP, że w związku z incydentami wystosowane zostaną noty dyplomatyczne do ukraińskiego MSZ, a strona polska będzie kontrolowała przebieg śledztw w tych sprawach. Mamy do czynienia ze wzmożeniem takich zjawisk, co świadczy o pewnej bezradności i determinacji strony, która to prowokuje - podkreślił Piekło.

Władze Ukrainy oceniały wcześniej, że incydenty ws. polskich miejsc pamięci narodowej na Ukrainie są prowokacją, której celem jest poróżnienie Polaków i Ukraińców.

Kolejny taki atak na polskie miejsca pamięci na Ukrainie

Wydarzenia, do których doszło w tych dniach są kolejnymi atakami na polskie miejsca pamięci na Ukrainie. W styczniu wysadzono pomnik Polaków zamordowanych w 1944 r. we wsi Huta Pieniacka w obwodzie lwowskim. W lutym pomnik ten został odbudowany ze środków społeczności ukraińskiej okolicznych miejscowości.

W styczniu czerwoną farbą pomazano cmentarz ofiar totalitaryzmu w Bykowni pod Kijowem, w tym również znajdujący się tam polski cmentarz wojenny.

W lutym czerwoną farbą obrzucono siedzibę polskiego konsulatu we Lwowie i pozostawiono na ogrodzeniu napis "Nasza ziemia". Także w lutym nacjonaliści z niewielkiej organizacji "Czarny Komitet" zawiesili na parkanie ambasady RP w Kijowie portret przywódcy ukraińskich nacjonalistów Stepana Bandery. Ogłosili, że protestują tak przeciwko antyukraińskim wypowiedziom polskich polityków.

Do zbrodni w Podkamieniu w powiecie Brody doszło 12-16 marca 1944 r. Zamordowano tam od 100 do 150 Polaków, którzy schronili się w klasztorze dominikanów. Dokonał tego oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) wspomagany przez formację policyjną z ukraińskiej dywizji SS "Galizien".

Pomnik profesorów lwowskich upamiętnia wydarzenia z początku lipca 1941 r. Na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie hitlerowcy rozstrzelali 25 profesorów lwowskich uczelni, a także członków ich rodzin oraz osoby, które przebywały z nimi w chwili aresztowania. Wśród 40 ofiar tej nazistowskiej zbrodni był m.in. Tadeusz Boy-Żeleński. Kilka tygodni później zamordowano byłego premiera, matematyka prof. Kazimierza Bartla.

(mpw)