Analitycy amerykańskich służb nie są pewni, czy zestrzelony na początku lutego chiński balon szpiegowski umyślnie przeleciał nad Ameryką Północną, czy zboczył z kursu z uwagi na silne wiatry - podaje w środę "Washington Post". Pierwotny kurs statku powietrznego wskazywał, że jego celem była amerykańska wyspa Guam.

Jak pisze dziennik, powołując się na przedstawicieli administracji USA, lot balonu był śledzony przez amerykańskie służby od samego jego startu na wyspie Hajnan na Morzu Południowochińskim. Obiekt miał przyjąć kurs, który zabrałby go nad Guam, jednak w pewnym momencie dokonał nagłego zwrotu na północ, nad Aleuty, a potem na południe, przelatując przez dużą część Kanady i Stanów Zjednoczonych przed zestrzeleniem u atlantyckiego wybrzeża Karoliny Południowej.

Analitycy służb "badają teraz możliwość, że Chiny nie miały na celu penetracji" kontynentalnych Stanów Zjednoczonych - pisze "Washington Post". Zarówno obiekty wojskowe na wyspie Guam oraz na Hawajach były w przeszłości obiektami chińskich obserwacji za pomocą balonów szpiegowskich. Według modelowania komputerowego przeprowadzonego przez dziennik, balon zboczył ze wschodniego kursu nieopodal Japonii ze względu na silny front chłodny, który przeszedł w tej okolicy.

Nawet jeśli statek powietrzny, który miał śmigło oraz ograniczone zdolności sterowania, znalazł się nad Ameryką przez przypadek, to Chiny wykorzystały tę okazję do przelotu nad instalacjami wojskowymi w Montanie. USA miały podjąć działania uniemożliwiające przechwytywanie sygnałów przez balon.

Administracja prezydenta Joe Bidena twierdzi, że chiński program balonów wywiadowczych jest częścią szerszych wysiłków ChRL by uzyskać większą wiedzę na temat baz wojskowych w USA i innych krajach. Program ten ma być uzupełnieniem zdolności chińskich satelitów.