Co najmniej dwie osoby zginęły, a jedenaście zostało rannych w trzęsieniu ziemi u wybrzeży północnej Kalifornii w Stanach Zjednoczonych - podaje CNN. ​Do silnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,4 doszło około 12 km na południowy-zachód od miasta Ferndale. Hipocentrum było położone na głębokości nieco ponad 16 km.

Trzęsienie ziemi wystąpiło nieopodal kalifornijskiego wybrzeża. Miasto Ferndale, znajdujące się najbliżej epicentrum, leży około cztery godziny drogi na północ od San Francisco.

Biorąc pod uwagę główne parametry, czyli magnitudę i głębokość, na której doszło do trzęsienia ziemi, wstrząs był mocno odczuwalny na powierzchni ziemi. Do bazy amerykańskiej Narodowej Służby Geologicznej (USGS) trafiły prawie trzy tysiące raportów dotyczących intensywności wstrząsów.

Na razie nie ma informacji o poszkodowanych, podobnie jak o szkodach. Jak wynika z mapy aktualizowanej przez serwis Power Outage.us, w hrabstwie Humboldt, gdzie znajduje się Ferndale, bez prądu jest ponad 68 tysięcy gospodarstw domowych i firm.

Lokalne media poinformowały, że funkcjonariusze Kalifornijskiego Patrolu Autostradowego otrzymali zgłoszenia o pęknięciach na moście w Ferndale, biegnącym nad rzeką Eel. Infrastruktura drogowa jest obecnie sprawdzana przez inżynierów.

Tuż po trzęsieniu ziemi pojawiły się obawy o ewentualne tsunami, ale wstrząs okazał się zbyt słaby, by mogło ono powstać.

To najsilniejsze trzęsienie ziemi w Kalifornii od lipca 2019 roku, kiedy w pobliżu miasta Ridgecrest we wschodniej części stanu wystąpił wstrząs o magnitudzie 7,1. Zginęła wówczas jedna osoba, a 25 zostało rannych.