Dwa wnioski o wotum nieufności dla rządu Francji zostały złożone w piątek w Zgromadzeniu Narodowym po przeforsowaniu reformy emerytalnej przez gabinet premier Elisabeth Borne. Szanse na obalenie rządu są jednak niewielkie - ocenia AFP. W całej Francji zatrzymano 310 uczestników zamieszek, które wywołali w czwartek wieczorem przeciwnicy reformy.

W czwartek rząd Francji zdecydował się skorzystać z art. 49.3 konstytucji, który daje mu możliwość przyjęcia reformy emerytalnej bez poddawania jej projektu pod głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej parlamentu.

W piątek deputowani małego ugrupowania LIOT zapowiedzieli złożenie "międzypartyjnego" wniosku o wotum nieufności dla rządu, który poparła radykalnie lewicowa partia Nupes. Decyzja rządu o skorzystaniu z art. 49.3 "to apogeum zaprzeczenia demokracji (...) i lekceważenie dla naszych instytucji" - napisano we wniosku LIOT.

Drugi wniosek złożyła skrajnie prawicowa formacja Marine Le Pen Zjednoczenie Narodowe (RN), która ogłosiła, że reforma systemu emerytalnego jest "niesprawiedliwa i niepotrzebna".

Aby rząd upadł, za wotum nieufności musiałaby zagłosować absolutna większość deputowanych (287 głosów), co jest mało prawdopodobne, zwłaszcza że rząd poprą prawdopodobnie posłowie centroprawicowej partii Republikanie - prognozuje AFP.

Rząd ma jednak do czynienia z poważnym kryzysem politycznym, na miarę protestu "żółtych kamizelek", który wybuchł pod koniec 2018 roku - komentuje Reuters.

Protesty i zamieszki. Ponad 300 zatrzymanych

W czwartek wieczorem po przyjęciu ustawy o reformie emerytalnej w wielu miastach wybuchły spontaniczne protesty; w niektórych miejscach palono samochody, przedmioty użytku publicznego i kosze na śmieci. Zablokowano obwodnicę Paryża, dworzec w Tulonie i Bordeaux. W stolicy policja użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić demonstrantów na paryskim Placu Zgody, gdzie zebrało się około 7 tys. osób.

Związki zawodowe wezwały do kontynuowania protestów w weekend i zorganizowania manifestacji w czwartek 23 marca. Centrale związkowe ogłosiły, że "siłowe" przyjęcie ustawy emerytalnej obarcza rząd "odpowiedzialnością za kryzys społeczny i polityczny, który wynika z tej decyzji, będącej prawdziwym zaprzeczeniem demokracji". Szef centrali związkowej CFTC Cyril Chabanier przyznał jednak w rozmowie z AFP, że obawia się wybuchu zamieszek i "eksplozji społecznej".

Minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin poinformował w piątek, że w całej Francji zatrzymano 310 osób, i zapowiedział, że policja będzie surowo traktować sprawców zamieszek.

Reforma emerytalna

Ustawa wprowadzająca zmiany w systemie emerytalnym podwyższa wiek, w którym można przejść na emeryturę, z 62 do 64 lat. Reuters przypomina, że w Unii Europejskiej Francja należy do krajów, w których najwcześniej odchodzi się na emeryturę. Rząd ocenia, że pozbawia to rynek pracy ludzi doświadczonych, kompetentnych i w pełni sił. Ponadto starzenie się francuskiego społeczeństwa grozi implozją systemu emerytalnego.

Wykorzystanie art. 49.3 nie jest rzadkością we Francji; premier Michel Rocard, który stał na czele mniejszościowego rządu w latach 1988-1991, użył go 28 razy. Jest to rozwiązanie, które pozwala rządowi na przeforsowanie legislacji przy jednoczesnym podjęciu ryzyka, że zostanie on obalony, bowiem opozycja ma 24 godziny na złożenie wniosku o wotum nieufności - przypomina "Economist". Prognozuje, że prezydent Emmanuel Macron wyjdzie osłabiony z tej konfrontacji i będzie musiał stawić czoło poważnym niepokojom społecznym.

Związkowcy już wcześniej zapowiedzieli nowe fale protestów w przypadku przeforsowania reformy, zwłaszcza jeśli zostałaby ona przyjęta bez głosowania w parlamencie. W styczniu Philippe Martinez, szef CGT - najbardziej radykalnej centrali związkowej we Francji - oznajmił, że "jeśli związki tak postanowią, kraj zostanie sparaliżowany".