W Paryżu wznowiono proces byłego francuskiego prezydenta Jacques'a Chiraca w sprawie korupcji w paryskim ratuszu w latach 90. Były szef państwa nie stawił się w sądzie. Jego bliscy twierdzą, że Chirac cierpi na zaniki pamięci.

Już w sobotę nieobecność Chiraca na rozprawie zapowiedzieli jego obrońcy. W piątek były prezydent w liście do przewodniczącego składu sędziowskiego napisał, że z powodów zdrowotnych sam nie ma pełnej zdolności do uczestniczenia w rozprawach. Do listu załączył dokumentację medyczną. Wielu obserwatorów twierdzi, że proces to "parodia wymiaru sprawiedliwości". Na każde niewygodne pytanie adwokaci byłe szefa państwa będą mogli odpowiadać, że ich 78-letni klient niczego nie pamięta. Stowarzyszenie Paryskich Podatników żąda jednak, żeby sędzia polecił przebadanie Chirac'a przez niezależnych ekspertów. Zaświadczenie o tym, że traci pamięć podpisał tylko jeden lekarz, do tego znajomy eksprezydenta.

Paryską salę sądową wypełniło szczelnie około 100 dziennikarzy. Na ławie oskarżonych zasiadły pozostałe osoby, podejrzane wraz z Chirac'iem o współodpowiedzialność za aferę tzw. fikcyjnych etatów w paryskim ratuszu. Jeszcze dziś skład sędziowski ma zdecydować, czy zaakceptuje prośbę Chiraca i będzie kontynuować proces pod jego nieobecność.

Po raz pierwszy w historii Francji były prezydent staje przed sądem w charakterze oskarżonego w sprawie karnej. Chiracowi grozi teoretycznie do 10 lat więzienia i 150 tys. euro grzywny.