Białoruś grozi blokadą tranzytu gazu z Rosji do Europy. Rosyjski Gazprom oskarża Białoruś o próbę bezprawnego przejęcia surowca przeznaczonego dla Europy. Paradoksalnie ta blokada może być jednak na rękę Rosji.

Po pierwsze jak dowiódł ubiegłoroczny przykład Ukrainy, ceny gazu będą wyższe. Po drugie - i nie mniej ważne - białoruska blokada tranzytu gazu do Polski, a przede wszystkim do Niemiec będzie doskonałym argumentem potwierdzającym zasadność budowy Gazociągu Północnego, czyli bałtyckiej rury. Były minister gospodarki Janusz Steinhoff twierdzi, że Rosjanie wykorzystają to, aby kolejny raz pokazać Białoruś jako nierzetelnego partnera: Że Białoruś jest krajem nieprzewidywalnym, że występują tam problemy z tranzytem. W związku z tym istnieje potrzeba budowy Gazociągu Północnego.

Trudno będzie odmówić racji Rosjanom, jeśli Białoruś zablokuje tranzyt. Na tym właśnie polega perfidia i wyrachowanie Gazpromu, który nie tylko podnosi ceny gazu i zwiększa zyski. Szefowie koncernu po raz kolejny pokazują zarówno Europie, jak i wielu rosyjskim politykom, jak bardzo konieczne są gigantyczne inwestycje w dywersyfikacje sposobów dostarczania błękitnego paliwa do odbiorców. A dywersyfikacja oznacza budowę Gazociągu Północnego i drugiej nitki gazociągu do Turcji, a wiec omijanie niepewnych Białorusi i Ukrainy. Awantura z Mińskiem to także argument przeciwko Polsce i jej żądaniom budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego. No i osłabienie Łukaszenki - to będzie zapewne miły prezent noworoczny dla Putina, który nie cierpi białoruskiego prezydenta.

Komisja Europejska twierdzi z kolei, że jest spokojna o dostawy gazu z Rosji. Zapasy gazu w niektórych krajach Unii są wyższe niż potrzeba na wypadek kryzysu - uspokaja rzecznik komisji w Brukseli.