​Iskandery już od półtora roku rozmieszczone są w obwodzie kaliningradzkim - twierdzi rosyjski dziennik "Izwiestia". Zdaniem gazety, taka sytuacja ma związek nie tyle z tarczą antyrakietową, co z aktywnością NATO w Europie Wschodniej.

"Izwiestia" nie podaje liczby rozmieszczonych przy polskiej granicy rakiet, bo rosyjskie Ministerstwo Obrony wciąż nie potwierdziło tych wiadomości oficjalnie. Jednak gazeta powołuje się na informacje wysokich oficerów, a ci zapewniają, że rakiety są w obwodzie kaliningradzkim od dawna.

Cytowani przez gazetę eksperci twierdzą, że rozmieszczenie rakiet przy polskiej granicy to uzasadnione działanie Rosji, a Europa reaguje histerycznie z powodów politycznych. Wiceszef komisji obrony Dumy Wiktor Zawarzin mówi, że nie będzie osłabienia rosyjskiego potencjału obronnego przy granicach NATO, które dysponuje w Europie rakietami strategicznymi.


NATO ma do dyspozycji amerykańskie taktyczne rakiety jądrowe w Europie. Na kogo mogą być skierowane, jeśli nie na Iran? - pyta Zawarzin i sam sobie odpowiada: "Tylko na nas". Nikomu nie zagrażamy, Iskandery to rakiety przeznaczone do obrony - twierdzi ponadto rosyjski polityk.

Analityk wojskowy Konstantin Siwkow jest z kolei przekonany, że Europa wpadła w histerię, bo szuka powodów do zwiększenia obecności wojskowej przy rosyjskich granicach. To dzieje się w sytuacji osłabienia znaczenia UE w Europie Wschodniej i na Ukrainie - przekonuje Siwkow.

To dowód na to, że Zachód poniósł geopolityczną klęskę. Od 2001 roku zachodnia cywilizacja ponosi szereg porażek na Bliskim Wschodzie, w Iraku, czy Afganistanie. Przegrała "arabską wiosnę", a w Syrii wszystko zakończyło się zwycięstwem Rosji. Teraz z kolei kolejna klęska na Ukrainie - mówi Siwkow. Jego zdaniem może to być początek informacyjnej kampanii przeciwko Rosji, a pretekstem są Iskandery, o których rozmieszczeniu w kaliningradzkim obwodzie Rosja informowała już 5 lat temu.

(abs)