Turysta na Alasce przeżył dramatyczne chwile, kiedy został przygnieciony ogromnym głazem i uwięziony w lodowatym strumieniu. Kell Morris eksplorował wraz z żoną tereny położone poniżej lodowca niedaleko miasta Anchorage. Osunięcie się skał sprawiło, że mężczyzna znalazł się w niebezpiecznej pułapce.
Jak podaje BBC, waga przygniatającego go kamienia wynosiła około 318 kg, co skutecznie uniemożliwiło mężczyźnie wydostanie się z opresji. Sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna, gdyż Morris został uwięziony w lodowatym strumieniu, a woda sięgała mu do brody.
Jego żona Jo Roop, która na co dzień pracuje jako policjantka w mieście Seward, zdołała ustawić jego głowę tak, aby nie zanurzała się pod wodę, a następnie wezwała na pomoc ratowników, podając im dokładne koordynaty ich położenia.
Po kilku dniach spędzonych w szpitalu Morris wyszedł z niego niemalże bez szwanku. Opisując swoje doświadczenia, wspominał, jak kamień, który go przygniótł, wylądował w "rowie" utworzonym przez inne skały. To mnie ochroniło przed zmiażdżeniem, ale uniemożliwiło jakikolwiek ruch - powiedział później Morris w rozmowie z BBC.


