Wznowiony dziś proces Saddama Husajna po kilkudziesięciu minutach został zawieszony. Doszło do tego po ostrej wymianie argumentów na temat jego legalności. Obalony iracki dyktator krzycząc "Niech żyje Irak", uznał proces za nielegalny.

Wcześniej salę sądową opuścili jego obrońcy, protestując przeciwko decyzji o niedopuszczeniu do głosu zagranicznych prawników - byłego prokuratora generalnego USA Ramseya Clarka, który dołączył niedawno do ekipy obrońców Saddama. Clark zamierzał podnieść właśnie kwestię legalności procesu, a także bezpieczeństwa prawników.

Sporo obiekcji co do procesu Saddama mają też organizacje praw człowieka: Wciąż nie rozstrzygnięte są nasze wątpliwości dotyczące tego, czy oskarżeni i ich prawnicy mieli wystarczająco dużo czasu na przygotowanie linii obrony - zwracał uwagę Nehal Bhuta z programu Międzynarodowa Sprawiedliwość.

Jego zdaniem przygotowanie linii obrony znacznie utrudnia fakt, że Trybunał sądzący Saddama kieruje się mieszkanką irackiego prawa, międzynarodowych norm i zapisów przygotowanych wyłącznie na potrzeby irackiego trybunału.

Proces rozpoczął się 19 października, po czym został odroczony do 28 listopada, by obrońcy mogli lepiej zapoznać się z dokumentami. Podczas drugiej rozprawy przedstawiono pierwsze zeznanie świadka. Proces odroczono wtedy o tydzień, aby dać jednemu z oskarżonych czas na wybranie sobie nowego obrońcy.

Saddam odpowiada na razie tylko za dokonanie masakry przeszło 140 szyitów z miejscowości Dudżail, 60 km na północ od Bagdadu, straconych w latach 80. z zemsty za zamach na życie dyktatora. Czekają go jednak zapewne następne procesy za inne zbrodnie przeciwko ludzkości, ludobójstwo i zbrodnie wojenne.