Jewgienij Prigożyn przerwał milczenie. Szef i założyciel Grupy Wagnera występuje w nagraniu, w którym stwierdza, że przebywa w Afryce.

Prigożyn w nagraniu utrzymuje, że znajduje się w Afryce. W krótkim materiale wideo stwierdza, że "wykonuje tam zadania, które obiecał zrealizować". Mówi także, że "potrzebuje bohaterów". 

Pracujemy, temperatura +50, wszystko jest tak, jak lubimy - podkreśla szef wagnerowców. 

Jak dodaje, jego najemnicy działają, czyniąc "Rosję jeszcze większą, a Afrykę jeszcze bardziej wolną". 

Sprawiedliwość i szczęście dla ludów afrykańskich. Jesteśmy zmorą dla ISIS, Al-Kaidy i innych bandytów - przekonuje Prigożyn. 

Wezwał także ochotników do wstępowania w szeregi Grupy Wagnera w celu "obrony wolności Afryki". 

Zatrudniamy prawdziwych bohaterów i nadal wypełniamy zadania, które zostały nam powierzone i które obiecaliśmy rozwiązać - podkreśla. 

Grupa Wagnera na Białorusi

Polskie i litewskie władze zgodnie twierdziły w ostatnim czasie, że na Białorusi przebywa co najmniej 4 tys. najemników Grupy Wagnera. Grupa monitorująca ruchy wojsk rosyjskich i białoruskich na Białorusi w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę Biełaruski Hajun twierdzi, że w tym kraju może znajdować się ok. 4,5 tys. wagnerowców. 

Wcześniej jeden z dowódców rosyjskiej prywatnej firmy wojskowej o pseudonimie "Marks" mówił, że na Białoruś przyjedzie łącznie do 10 tys. najemników. 

Wagnerowcy trafili na Białoruś po buncie, do którego doszło 24 czerwca. Najemnicy najpierw zajęli Rostów nad Donem, a następnie ruszyli w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy. Rebelia zakończyła się po negocjacjach Jewgienija Prigożyna z przywódcą Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Na mocy umowy najemnicy, którzy zdecydowali się pozostać w Grupie Wagnera, mogli wyjechać na Białoruś. 

Ministerstwo Obrony Republiki Białorusi przekonuje, że wagnerowcy szkolą białoruskich żołnierzy na poligonach w różnych częściach kraju.