Za mordem na tysiącu Polaków w Hucie Pieniackiej na Ukrainie stały dwa zbrodnicze totalitaryzmy: stalinowski komunizm i hitlerowski nazizm - mówił na Ukrainie prezydent Lech Kaczyński. W sobotę minęła 65. rocznica masakry. Zabójstwa dokonali między innymi członkowie ukraińskiego oddziału SS Galizien. W uroczystościach udział wziął również prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko.

Podczas uroczystości Lech Kaczyński stwierdził, że tragedia nie miałaby miejsca bez przyzwolenia ze strony sił trzecich, dwóch zbrodniczych totalitaryzmów. Również Wiktor Juszczenko podkreślił, że wydarzenia sprzed 65 lat są jedną z kart historii rywalizacji totalitarnych reżimów.

Prezydent Polski zaznaczył, że w efekcie prowokacji zniewolone narody występowały zbrojnie nie przeciwko ciemiężcom, ale przeciwko innym okupowanym - same przeciw sobie. Dodał, że zbrodnia, której tutaj dokonano, na dziesięciolecia zerwała niestety nić zaufania i solidarności pomiędzy Polakami a Ukraińcami.

Obecność tutaj oznacza kolejny krok na drodze pojednania między naszymi narodami - podkreślił jednak Lech Kaczyński.

Prezydent Juszczenko zaznaczył natomiast, że udział w sobotnich uroczystościach uważał za swój obowiązek. Mimo trudnych wydarzeń historycznych i politycznych zaszłości dzisiaj jeszcze raz głośno chcę podkreślić, że na wieki Ukrainiec podał rękę Polakowi - stwierdził.

Ukraińscy nacjonaliści twierdzą, że akcją odwetową na mieszkańcach Huty Pieniackiej 28 lutego 1944 roku dowodzili Niemcy. Utrzymują również, że nie ma dowodów, iż zbrodnię popełniły UPA i SS-Galizien.

Zdaniem polskich historyków, między innymi sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika, udział Ukraińców w mordzie na Polakach w Hucie Pieniackiej jest "niepodważalny". Śledztwo w sprawie zbrodni prowadzi krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej.

Na podstawie zeznań świadków ustalono, że liczba ofiar w Hucie Pieniackiej wyniosła od 700 do 1500 osób. We wsi znajdowały się wówczas 172 gospodarstwa i około tysiąca mieszkańców. Liczba ta nie zawiera jednak przebywających tam wówczas mieszkańców okolicznych wsi. Ustalono, że ocalało zaledwie około 160 osób.