Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos oświadczył, że jego kraj nie uzna wyniku niedzielnych wyborów do Zgromadzenia Konstytucyjnego w Wenezueli, rozpisanych przez niepopularnego szefa państwa Nicolasa Maduro, mimo braku poparcia obywateli dla tego pomysłu.

Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos oświadczył, że jego kraj nie uzna wyniku niedzielnych wyborów do Zgromadzenia Konstytucyjnego w Wenezueli, rozpisanych przez niepopularnego szefa państwa Nicolasa Maduro, mimo braku poparcia obywateli dla tego pomysłu.
Juan Manuel Santos /Juan Paez /PAP/EPA

Zgromadzenie Konstytucyjne nie ma legitymacji politycznej i dlatego nie możemy zaakceptować wyniku (wyborów do tego organu - PAP) - powiedział Santos w piątek czasu lokalnego.

Nalegamy na znalezienie pokojowego rozwiązania - zaznaczył.

Nowo powołana Konstytuanta, złożona z 545 przedstawicieli, będzie organem konkurencyjnym wobec parlamentu, w którym większość posiada opozycja - wyjaśnia BBC.

Według ośrodka badawczego Datanalisis ponad 70 proc. Wenezuelczyków sprzeciwia się planom zmian w systemie władzy i samej idei zwołania Konstytuanty.

W Wenezueli od kwietnia organizowane są uliczne protesty przeciwko rządom prezydenta Nicolasa Maduro; zginęło w nich ponad 100 uczestników, a ponad 4,5 tys. zostało zatrzymanych. Protesty uliczne i strajki poprzedziły także przygotowane w błyskawicznym tempie i wyznaczone na niedzielę przez rząd wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego. Władze zagroziły karami od pięciu do 10 lat więzienia każdemu, kto zbojkotuje wybory.

Przeciwnicy władz postrzegają niedzielne głosowanie jako próbę pełnego zawłaszczenia władzy przez Maduro, zignorowania wyłonionego w wyborach parlamentu, w którym większość ma opozycja, a także uniknięcia wyborów prezydenckich zaplanowanych na 2018 r.

Dziesiątki tysięcy Wenezuelczyków codziennie przekraczają granicę z Kolumbią, szukając tam schronienia przed przemocą oraz uciekając przed poważnym kryzysem gospodarczym we własnym kraju.

(az)