Dwoje Polaków zginęło w wypadku promu, który zatonął w pobliżu ośrodka wypoczynkowego Pattaya w Tajlandii - poinformował rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski. Według lokalnej policji w niedzielnej katastrofie zginęło co najmniej 6 osób.

Polscy turyści mieli ok. 60 lat. W tej chwili ciała znajdują się w szpitalu, gdzie zgodnie z miejscowymi przepisami zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Następnie zostanie wystawiony akt zgonu, co pozwoli na sprowadzenie ciał do Polski - mówi RMF FM konsul Wioletta Stefaniak-Kałużna.
 
Na pokładzie promu, przystosowanego do przewozu 130-150 osób, znajdowało się ok. 200 obywateli Tajlandii i zagranicznych turystów, którzy wypłynęli z wyspy Ko Lan w kierunku kurortu Pattaya. Wkrótce po wypłynięciu pojawił się problem z silnikiem. Turyści udali się wówczas na wyższy pokład promu, który się przechylił, a ostatecznie zatonął. 

Rosyjskie służby dyplomatyczne przekazały agencji ITAR-TASS, że mają informacje, iż uratowano 80 pasażerów promu, a 10 ludzi przewieziono do szpitali. Wśród nich jest co najmniej dwoje Rosjan - kobieta z nieletnim synem.

Rosyjski konsul w Bangkoku Andriej Dwornikow mówił agencji RIA-Nowosti, że rosyjscy turyści mogli stanowić co najmniej połowę pasażerów promu.

Według świadków na promie nie było wystarczającej liczby kamizelek ratunkowych. Pasażerowie, którzy nie umieli pływać, utrzymywali się na powierzchni wody uczepieni pojemników na lód i innych elementów wyposażenia, dopóki nie pojawiły się służby ratunkowe. Policja poszukuje kapitana, aby zbadać przyczynę wypadku.
 
Pattaya leży ok. 100 km na południowy wschód od Bangkoku. Wyspa Ko Lan jest popularnym celem wycieczek wypoczywających tam turystów. Tajlandia przyciąga rocznie ok. 22 milionów turystów. 

(mpw)