Rzecznik chińskiego MSZ Lin Jian zareagował na słowa sekretarza stanu USA o ofiarach krwawych wydarzeń na placu Tiananmen. "Chiny wyrażają silne niezadowolenie i stanowczo się sprzeciwiają tym uwagom" - stwierdził.
Przypomnijmy: w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku chińskie wojsko otworzyło ogień do tysięcy demonstrujących w Pekinie studentów, robotników i przedstawicieli inteligencji, domagających się reform i swobód obywatelskich. To brutalne działanie władz wobec własnych obywateli stało się dla wielu na świecie symbolem represji w komunistycznych Chinach.
Komunistyczna Partia Chin nigdy nie wzięła na siebie odpowiedzialności za te działania i do dziś stanowczo cenzuruje wszelkie próby dyskusji na ten temat. Nie rozliczono winnych ani nie ogłoszono oficjalnego bilansu zabitych. Według niezależnych szacunków mogło ich być kilkuset, a nawet kilka tysięcy.
W środę na stronie internetowej Departamentu Stanu USA pojawiło się oświadczenie dotyczące historycznych wydarzeń na placu Tiananmen. W środę mija 36 lat od tamtych zajść. "Dziś upamiętniamy odwagę Chińczyków, którzy zostali zabici, gdy usiłowali korzystać ze swoich podstawowych swobód, a także tych, którzy nadal cierpią prześladowania, szukając odpowiedzialności i sprawiedliwości za wydarzenia z 4 czerwca 1989 roku" - napisał sekretarz stanu USA Marco Rubio.


