Wojna wisi na włosku. Brytyjski premier Tony Blair zamierza dziś po raz ostatni ostrzec rządzących w Afganistanie Talibów, że amerykańskie ataki odwetowe są już praktycznie nieuniknione. Poza Osamą bin Ladenem na celowniku znajdą się również wojska i bazy Talibów. Rosnące napięcie daje się odczuć także w sąsiadującym z Afganistanem Pakistanie.

Już wczoraj o "policzonych dniach Talibów" mówił Pervez Musharraf, prezydent Pakistanu, jedynego państwa wciąż jeszcze uznającego rządy afgańskich Talibów. "To będzie inny rodzaj kampanii niż dotychczas" - to z kolei słowa prezydenta USA. George W. Bush mówił o kolejnych krokach USA wobec terrorystów. Jednak wprost, że ewentualny atak na Afganistan jest naprawdę tak bliski nie zostało nic powiedziane. Są jednak istotne wskazówki. Po pierwsze prezydent podkreślił sukcesy dotychczasowych działań wobec prawdopodobnych autorów zamachu. Po drugie wspomniał, że Stany Zjednoczone rozpoczynają procedurę dzielenia się z sojusznikami informacjami na temat wyników śledztwa. Przypomnijmy: Już przed tygodniem mówiono, że ta akcja mająca dodatkowo wzmocnić budowaną koalicję antyterrorystyczną będzie poprzedzać działania odwetowe. Jak twierdzi dziś telewizja CNN informacje są przesyłane łączami dyplomatycznymi do ambasad USA najpierw w krajach anglojęzycznych. W ciągu następnych 48 godzin dokumenty zawierające nieco mniej informacji trafią do bliskich sojuszników jak dalsze kraje NATO Japonia czy Korea Południowa. W kolejnym etapie dowody w okrojonej formie trafią do innych państw. W przypadku Pakistanu zostaną przekazane prezydentowi Musharrafowi w cztery oczy przez ambasador USA. Moskwa będzie się z nimi mogła zapoznać podczas posiedzenia Rady Rosja-NATO. Temu politycznemu posunięciu towarzyszą dalsze przygotowania wojskowe. Bush oświadczył, że w regionie przebywa już 29 tysięcy amerykańskich żołnierzy gotowych do działań w każdych warunkach.

Do amerykańskich sił zgromadzonych w rejonie ewentualnej akcji odwetowej ma dołączyć kolejny, czwarty już lotniskowiec USS "Kitty Hawk". Wczoraj wypłynął on ze swej bazy Yokosuka w Japonii i według źródeł w Pentagonie zmierza na Morze Arabskie. "Kitty Hawk" ma na pokładzie tylko niewielką część ze swoich siedemdziesięciu samolotów, a to dlatego, że lotniskowiec ma być pływającą bazą dla sił specjalnych, które wezmą udział w prawdopodobnym - planowanym uderzeniu na Afganistan.

Rosnące napięcie daje się odczuć także w sąsiadującym z Afganistanem Pakistanie. Jeden z pakistańskich religijnych przywódców Maulana Fazlur Rehman przestrzegł wszystkich muzułmanów świata, że będą musieli wybierać między Islamem a Ameryką: "Przywódcy świata islamskiego mówią, że będą wspierać Amerykę w walce z terroryzmem. Ale to wynik amerykańskich nacisków, a nie poczucie sprawiedliwości. Potępiamy takie stanowisko muzułmańskich przywódców. Oczekujemy, że świat islamski poprze naszych braci Afgańczyków, jednocząc się z nimi przeciwko agresji"

09:00