W zbombardowanym przez Rosjan Gori wciąż stoją rosyjskie czołgi, a osetyjscy maruderzy rabują miasto – opowiada Tatiana Kurczewska, pracownica szpitala w Gori. Kobieta wyjechała z bombardowanego miasta do Tbilisi. W nocy, kiedy odbierała pomoc humanitarną z Polski, rozmawiał z nią reporter RMF FM Przemysław Marzec.

Kobieta pozostaje w stałym kontakcie z lekarzami, którzy pozostali w Gori. Jak mówi, choć szpital w mieście został zamknięty, lekarze pracują. I alarmują, że mieszkańcy pilnie potrzebują jedzenia i podstawowych leków:

W Gori jest podobno spokojnie, ale wciąż stacjonują tam rosyjskie wojska. Miejscowej ludności – według pozostałych w mieście lekarzy – najbardziej szkodzą Osetyjczycy: