Opłata za wstęp i wjazd do Wenecji wejdzie w życie nie od maja, jak wcześniej zapowiadano, ale we wrześniu. Władze uzasadniły to trudnościami organizacyjnymi.

W lutym wenecka rada miejska uchwaliła rozporządzenie, na mocy którego większość wjeżdżających lub wpływających tam osób, głównie turyści, będzie musiała zapłacić w tym roku 3 euro od osoby. Od następnego roku opłata ta, w zależności od terminu, wynosić będzie od 6 do 10 euro. Opłatą objęci będą też ci, którzy przyjadą na takie uroczystości, jak śluby i pogrzeby. Dotyczyć ona będzie wszystkich, którzy przyjadą na jeden dzień i nie zatrzymają się w tamtejszych hotelach i pensjonatach. Te bowiem pobierają opłatę pobytową za każdą dobę.

Burmistrz Luigi Brugnaro wyjaśnił, że pieniądze za bilet wstępu zostaną przeznaczone na utrzymanie i sprzątanie miasta odwiedzanego rocznie przez miliony turystów.

Brugnaro dodał, że oczekiwanym rezultatem nowego rozporządzenia będzie też ograniczenie masowego napływu turystów, zwłaszcza w dniach kulminacji sezonu. Dzięki temu - jak powiedział - życie będzie tam łatwiejsze.

Zapowiadano, że opłata ta wejdzie w życie w maju. W środę burmistrz przyznał, że zarząd miasta ma problemy z kolejami państwowymi, które muszą przygotować bilet uwzględniający ten dodatek turystyczny.

Uważamy, że lepiej dać im więcej czasu - stwierdził tłumacząc decyzję o przesunięciu całej operacji na wrzesień. Podkreślił, że wszystkim stronom zaangażowanym w pobieranie opłaty należy dać taką samą szansę.

Opłata ta - zapewnił - nie jest sposobem na "zarobienie pieniędzy". Chodzi o to, żeby wszyscy wiedzieli, że należy szanować miasto - dodał.

Niech wszyscy wiedzą, że Wenecja to nie park rozrywki, że nie można biwakować na ulicy. Tu mieszkają ludzie, dzieci chodzą do szkoły, a zatem trzeba trochę przyzwoitości - oświadczył burmistrz, który walczy z turystami chodzącymi w skąpym ubraniu po historycznym centrum, jedzącymi prowiant na chodniku i stopniach zabytków, a także ze sprawcami takich wybryków, jak skoki do Canal Grande.