„To niezwykle, że tacy ludzie jak ja i Boris Johnson mogą być u władzy” – zdumiewające słowa byłego doradcy brytyjskiego premiera. Dominic Cummings zeznawał dziś w Londynie przed komisja parlamentarną w sprawie decyzji podejmowanych przez rząd na początku pandemii koronawirusa. Był on najbliższym współpracownikiem brytyjskiego premiera. Odszedł z Downing Street w listopadzie ubiegłego roku.

Opętany swoim wizerunkiem medialnym premier, minister zdrowia kłamiący w żywe oczy, złamany system polityczny. Do tego dysfunkcjonalne spotkania sztabu kryzysowego rządu, nieautoryzowane przecieki do mediów, bagatelizowanie danych i faktów. Litania zarzutów Domnica Cummingsa wobec rządu jest długa. On sam nie wyrzucił siebie poza jej nawias. Przeprosił za zbyt późną reakcję w obliczu największego kryzysu, jaki nawiedził Wielką Brytanię od końca II wojny światowej. Jak powiedział, ministrowie, wysocy urzędnicy państwowi, tacy jak on doradcy, zawiedli Brytyjczyków. Mimo tej samokrytyki Cummings nie zdołał jednak przekonać komisji parlamentarnej, że miał ograniczony wpływ na przebieg wydarzeń. Pracował w miejscu, gdzie podejmowane były decyzje o życiu i śmierci. Wypełniał określoną funkcję. Z tej odpowiedzialności Dominic Cummings, jednej z głównych architektów brexitu i osobisty doradca premiera, nigdy się nie wykręci.

Zupełne zaskoczenie?

Według Cummingsa, od stycznia do polowy marca ubiegło roku koncept odporności stadnej stanowił centralną oś strategii rządu. Nie było innego planu. Premier Johnson uważał, że zagrożenie koronawirusem było wyolbrzymiane, a w najbardziej krytycznym monecie wyjechał na dwutygodniowe wakacje. Rząd błędnie też przewidywał, nie biorąc pod uwagę powagi sytuacji, że Brytyjczycy nie poddadzą się rygorowi, jaki narzuciły swym obywatelom kraje azjatyckie wprowadzając lockdowny. Johnson - jak podkreślił jego były doradca - bardziej bał się negatywnego wpływu zamkniecie państwa na gospodarkę niż niebezpieczeństwa, jakie niosła za sobą pandemia.  Na tym zarzuty Dominica Cummingsa się nie kończą.

Wielka improwizacja

Rząd uważał, że w obliczu szybkiego rozprzestrzeniania się wirusa i niedostępnej wówczas szczepionki, fala uderzeniowa była nie do uniknięcia. Osiągniecie stadnej odporność po pierwszej fali było, według opinii rządu, bardziej sensowne, niż spłaszczenie krzywej zakażeń i uzyskanie odporności po drugim przesileniu w zimie. Strategia rządu uległa diametralnie zmianie dopiero w połowie marca ubiegłego roku, po uzyskaniu projekcji uczonych, według których już w pieszej fali zakażeń służba zdrowia zostałby zmieciona z powszechni ziemi na 3 miesiące - jak zaznaczył Cummings - wszelkie usługi i terapie stałby się niemożliwe do zrealizowania, a prawie pół miliona Brytyjczyków mogłoby ponieść śmierć po zakażeniu koronawirusem.

Zmiana biegu

Jednoczenie okazało się, że rząd nie posiadał żadnych planów wprowadzenia lockdownu. Służba zdrowia, wbrew zapewnieniom szefa resortu, była nieprzygotowana. Brakowało środków ochrony osobistej dla lekarzy i pielęgniarek. Nie było planów dla masowych pochowków i kremacji. Nie istniał system umożliwiający śledzenie zakażeń i obligujący ludzi do podjęcia kwarantanny. Według byłego doradcy premiera, minister zdrowia Matt Hancock powinien był zostać zwolnimy ze stanowiska za notoryczne kłamstwa powtarzane podczas spotkań gabinetu. Zarówno o tym, że wszystko przebiega zgodnie z planem, którego nie było, jak i za zapewniania, że ludzie otrzymywali należna opiekę lekarską. W rzeczywistości masowo umierali.

Niebezpieczna jazda

Zdaniem Cummingsa, rząd zasnął za kierownicą państwa. Podczas przesłuchania padły nawet niecenzuralne słowa w odniesieniu do działań gabinetu premiera Jonsona i oceny skuteczności jego pracy. Cummings porównał moment, w którym rząd pojął konieczność wprowadzenia lockdownu, do filmu science fiction, w którym okazuje się, że jest już za późno na obronę, bo kosmici już wylądowali na Ziemi. Bardzo krytycznie wyraził się także o naukowym ciele doradczym rządu, zwanym w skrócie SAGE, którego prace otoczone były tajemnicą, a ustalenia nie były publikowane. Gdyby było inaczej, istniała szansa na konfrontację w innymi opiniami, szybsze przebudzenie się i unikniecie pandemicznej kraksy, która kosztowała życie dziesiątek tysięcy ludzi.  

Sędzia sprawiedliwy?

Domini Cummings wydał także osobliwy osąd na temat systemu politycznego, który panuje w Wielkiej Brytanii, a w którym takie osoby jak premier Johnson, on sam, czy minister zdrowia Hancock, piastują tak wyeksponowane stanowiska, a ludzie znacznie bardziej od nich mądrzejsi i doświadczeni spychani są na niższy szczebel władzy. Wątpliwe jednak, by komisja parlamentarna i opinia publiczna rozgrzeszyła Dominica Cummingsa z roli, jaką odegrał w formowaniu strategii rządu na początku pandemii. Jedno z pytań, jakie zdano byłemu doradcy premiera dotyczyło ewentualnych pozwów sądowych od rodzin zmarłych, w oparciu o udokumentowane zaniedbania rządu.  Na to pytanie nie miał odpowiedzi.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Były doradca Borisa Johnsona: Premier uważał Covid za histerię. Chciał, by mu wstrzyknąć wirusa

Opracowanie: