Prezydent Barack Obama, w którego religijność wielu Amerykanów wątpi, podkreślił, że modli się o pomyślne zakończenie kryzysu w Egipcie. "Modlimy się, żeby przemoc w Egipcie się zakończyła, żeby prawa i aspiracje narodu egipskiego zostały zrealizowane i żeby lepsze dni zawitały do Egiptu i do całego świata" - powiedział.

Na tzw. Krajowym Śniadaniu Modlitewnym Waszyngtonie, tradycyjnym dorocznym spotkaniu polityków i przywódców religijnych, Obama wygłosił bardzo osobiste przemówienie, w którym opisał swoją drogę do wiary.

Przypomniał, że jego ojciec był człowiekiem niewierzącym, a matka rzadko zabierała go do kościoła. Dodał, że jego najwcześniejszą inspiracją do zaangażowania się w życie publiczne byli religijni przywódcy murzyńskiego ruchu walki o prawa obywatelskie, z pastorem Martinem Lutherem Kingiem na czele.

Kiedy budzę się rano, czekam na Pana i proszę, by dał mi siłę, abym czynił słuszne rzeczy dla naszego kraju i jego narodu - mówił prezydent USA. Dodał, że codziennie oddaje się medytacjom i często zaprasza do Białego Domu duchownych, aby z nimi rozmawiać i wspólnie się modlić.

Obama rzadziej pokazuje się w kościele niż niektórzy z jego poprzedników. W związku z tym jest czasem atakowany, ultrakonserwatyści zarzucają mu, że jest ukrytym ateistą. W sondażu ośrodka Pew Forum z sierpnia zeszłego roku, aż 43 proc. Amerykanów powiedziało, że nie wie, jakiego Obama jest wyznania, a tylko jedna trzecia uważała go za chrześcijanina. Z innych badań opinii wynikało, że znaczny odsetek społeczeństwa uważa go za muzułmanina.