Londyn stał się areną głośnego protestu. Tysiące osób zebrało się przed Pałacem Westminsterskim, by wyrazić swój sprzeciw wobec niedawnej decyzji brytyjskiego Sądu Najwyższego, który orzekł, że definicja kobiety powinna opierać się na płci biologicznej. Zdaniem wielu stanowi to wykluczenie osób transpłciowych.
Jak poinformowała agencja Associated Press, uczestnicy protestu, wyposażeni w transparenty z hasłami "Prawa osób transpłciowych to prawa człowieka" oraz flagi symbolizujące wsparcie dla osób transseksualnych, dali wyraz swojemu niezadowoleniu i obawom.
Decyzja Sądu Najwyższego, ogłoszona w środę przez sędziego Patricka Hodga, budzi zaniepokojenie wśród społeczności transpłciowej. Według Kishwer Falkner, przewodniczącej brytyjskiej Komisji Równości i Praw Człowieka, wyrok ten może prowadzić do marginalizacji osób trans, ograniczając ich dostęp do damskich toalet, szpitalnych oddziałów dla kobiet czy uczestnictwa w żeńskich drużynach sportowych.
Sędzia Hodge podkreślił, że mimo nowej interpretacji definicji kobiety, prawo nadal chroni osoby transpłciowe przed dyskryminacją. Spór wokół tej kwestii rozgorzał po tym, jak parlament Szkocji przyjął w 2018 roku ustawę wprowadzającą parytet płci w administracji publicznej, uwzględniającą osoby transpłciowe posiadające certyfikat uzgodnienia płci. Organizacja For Women Scotland zaskarżyła tę ustawę.
Według danych ze spisu ludności z 2021 roku, około 116 tys. z około 66 milionów mieszkańców Anglii, Walii i Szkocji identyfikuje się jako osoby transpłciowe, a jedynie ponad 8,5 tys. posiada dokument uzgodnienia płci.