W lokalu wyborczym w mieście Suleja, niedaleko stolicy Nigerii Abudży, zginęło 10 osób. Kolejne 2 osoby zginęły w ataku na posterunek policji na północnym wschodzie kraju. Zamachy mają związek z dzisiejszymi wyborami parlamentarnymi, które z powodu niestabilnej sytuacji w kraju już dwa razy były przekładane.

Wybory w Nigerii będą uważnie obserwowane przez społeczność międzynarodową. Część obserwatorów wątpi czy będą mogły w ogóle się odbyć. Nigeria, kraj o największej liczbie ludności w Afryce i równocześnie największy regionalny eksporter ropy, pogrążona jest od dłuższego kraju w chaosie, a rząd centralny nie panuje nad sytuacją.

Nigeria stała się krajem, w którym nikt nie jest bezpieczny. Nie jesteśmy w stanie przeprowadzić wyborów - powiedział jeden z mieszkańców Sulei. Jednak dzisiejsze wybory otwierają prawdziwy maraton wyborczy. Za tydzień, 16 kwietnia Nigeryjczycy mają wybrać prezydenta, a 26 kwietnia odbędą się wybory 36 gubernatorów stanowych.

Władze zarządziły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Granice kraju zostały zamknięte. Wprowadzono też ograniczenia ruchu samochodowego. Kampania wyborcza była bardzo niespokojna i charakteryzowała się licznymi aktami przemocy, zwłaszcza zamachami bombowymi i atakami na uczestników wieców i zgromadzeń. Według oceny organizacji Human Rights Watch, od listopada ubiegłego roku zginęło w nich 85 osób.