Dziesięć tysięcy euro grzywny muszą zapłacić francuskie linie lotnicze Air France za dyskryminację pasażerki. Taką karę nałożył na przewoźnika sąd w Bobigny. Propalestyńska działaczka została wyproszona z samolotu lecącego do Tel Awiwu, ponieważ nie była żydówką.

Horia Ankur, 30-letnia pielęgniarka, chciała polecieć do Izraela 15 kwietnia ubiegłego roku. Zamierzała wziąć udział w imprezie "Witamy w Palestynie", organizowanej przez propalestyńskich działaczy, która ostatecznie nie doszła do skutku po interwencji izraelskich władz.

Kiedy samolot przygotowywał się do startu na lotnisku w Nicei, przedstawiciel Air France podszedł do kobiety i spytał, czy ma izraelski paszport. Kiedy kobieta odpowiedziała, że "nie", padło kolejne pytanie - czy jest żydówką. Gdy za drugim razem kobieta udzieliła negatywnej odpowiedzi, została poproszona o opuszczenie pokładu.

Podczas rozprawy 17 stycznia działaczka otrzymała wsparcie prokuratury. Nie możemy tolerować takiego zachowania na naszym terytorium - oświadczył prokurator Abdelkrim Grini. Dzisiaj zapytają panią, czy jest pani żydówką, jutro - czy muzułmanką, a pojutrze - czy jest pani osobą homoseksualną, czy należy do związku zawodowego - akcentował prokurator.

Pracownik Air France zeznał, że tuż przed odlotem okazało się, iż nazwisko pasażerki figurowało na sporządzonej przez izraelskie władze liście osób niepożądanych.

(MRod)