Atak mroźnego powietrza i śnieżyc, który przetoczył się przez północne obszary Stanów Zjednoczonych, dotarł też do wodospadu Niagara na granicy z Kanadą. Pod wpływem wilgoci i arktycznego powietrza potężne bryły, zwisy i tafle lodu obrosły teren wodospadu, tworząc konstrukcje niezwykłych kształtów.

Pod wpływem mrozu zwały wody toczonej przez rzekę Niagarę zaczęły błyskawicznie zamarzać u podnóża wodospadu, zamieniając się w potężne bryły lodu. Coraz grubsze warstwy lodowych nacieków w błyskawicznym tempie narosły na ścianach ogromnego uskoku i na powierzchni tarasów widokowych wokół wodospadu. 

Widok zamarzającego kipiącego żywiołu z zapartym tchem obserwowali turyści po obu stronach amerykańsko-kanadyjskiego granicy. Na filmach kręconych z powietrza jeszcze lepiej prezentuje się wodospad i unoszące się nad nim kłęby pary wodnej. 

Co sekundę z hukiem z progu wodospadu w dół spada ponad 3 tys. ton wody. Sprawia to, że całe otoczenie przesycone jest wilgocią, a ta osadza się i pod wpływem mrozu bardzo szybko zamarza.

Atak mrozu nie był tym razem tak silny, jak w poprzednich latach, kiedy pod pokrywą lodu znalazł się cały wodospad i jego otoczenie. W 2015 r. furorę w sieci robił filmik, na którym po skutych lodem ścianach wodospadu wspinał się alpinista.