W najnowszym wywiadzie dla "CBS Mornings" sekretarz stanu USA Marco Rubio odniósł się do narastających incydentów z udziałem rosyjskich dronów i samolotów wojskowych naruszających przestrzeń powietrzną państw NATO. Rubio podkreślił, że zestrzelenie rosyjskich obiektów jest uzasadnione wyłącznie w przypadku, gdy wykazują one agresywne zachowanie lub stanowią bezpośrednie zagrożenie, co właściwie kończy dywagacje na temat możliwości eliminowania obcych samolotów z nieba nad Sojuszem Północnoatlantyckim.
Standardową odpowiedzią NATO na takie incydenty jest monitorowanie i przechwytywanie, a nie natychmiastowa eskalacja do użycia siły - zaznaczył Rubio. Dodał, że Stany Zjednoczone pozostają zobowiązane do obrony "każdego centymetra" terytorium sojuszu, ale kluczowe jest współdziałanie z europejskimi partnerami i unikanie pochopnych decyzji.
Cóż, nie sądzę, żeby ktokolwiek mówił o zestrzeliwaniu rosyjskich samolotów, chyba że atakują - stwierdził sekretarz stanu USA.
Rubio studzi emocje, podkreślając, że każda sytuacja powinna być rozpatrywana indywidualnie, zgodnie z dotychczasową praktyką NATO.
Sekretarz stanu odniósł się także do różnic w podejściu poszczególnych państw sojuszu, wskazując, że automatyczne użycie siły mogłoby doprowadzić do niekontrolowanej eskalacji konfliktu.
Wypowiedzi Rubio pojawiły się w kontekście rosnących napięć na wschodniej flance NATO, gdzie w ostatnich tygodniach doszło do serii naruszeń przestrzeni powietrznej przez rosyjskie obiekty. Część polityków zachodnich, w tym litewska minister obrony i prezydent Czech Petr Pavel wyraziła przekonanie, że NATO musi podjąć zdecydowane działania w tej kwestii, łącznie z możliwością zestrzeliwania samolotów załogowych.
W poniedziałek w ostrych słowach mówił o tym szef polskiej dyplomacji w trakcie zgromadzenia ONZ. Radosław Sikorski powiedział:
Mam tylko jedną prośbę do rządu rosyjskiego: jeśli kolejny pocisk lub samolot wleci w naszą przestrzeń powietrzną bez pozwolenia, celowo lub przez pomyłkę, i zostanie zestrzelony, a wrak spadnie na terytorium NATO, proszę, nie przychodźcie tu się skarżyć. Zostaliście ostrzeżeni.
Wypowiedź Rubio zdaje się jednak potwierdzać, że mowy o faktycznym otwieraniu ognia do rosyjskich samolotów, przelatujących przez strefę NATO być nie może.
NATO ostrzegło Rosję, że użyje "wszystkich niezbędnych środków wojskowych i niewojskowych", by się bronić, potępiając Moskwę za naruszenie estońskiej przestrzeni powietrznej. Sojusz uznał to za element "coraz bardziej nieodpowiedzialnego zachowania" Rosji.
Oświadczenie pojawiło się po tym, jak Estonia poinformowała, że w piątek trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 naruszyły jej przestrzeń powietrzną na 12 minut, zanim zostały wyprowadzone przez włoskie myśliwce NATO. Tydzień wcześniej około 20 rosyjskich dronów wleciało w polską przestrzeń powietrzną - część z nich została zestrzelona przez sojusznicze lotnictwo, a NATO wzmocniło obronę wschodniej flanki Europy.
Oświadczenie NATO wydano po posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej, zwołanym na wniosek Estonii, która powołała się na artykuł 4 Traktatu Waszyngtońskiego. To dopiero dziewiąty przypadek w 76-letniej historii Sojuszu, gdy artykuł ten został uruchomiony - dwa razy w tym miesiącu, w związku z incydentami nad Polską i Estonią.
"Rosja ponosi pełną odpowiedzialność za te działania, które są eskalacyjne, grożą błędną kalkulacją i narażają życie. Muszą się one zakończyć" - podkreślono w komunikacie Rady. "Rosja nie powinna mieć wątpliwości: NATO i sojusznicy użyją, zgodnie z prawem międzynarodowym, wszystkich niezbędnych środków wojskowych i niewojskowych, by się bronić i odstraszać zagrożenia ze wszystkich kierunków".
NATO zastrzegło, że będzie reagować "w wybrany przez siebie sposób, czasie i domenie".


