Przedstawiciele NATO opracowują nowe zasady, mające na celu uproszczenie przepisów umożliwiających zestrzeliwanie rosyjskich samolotów wojskowych naruszających przestrzeń powietrzną Sojuszu. Chodzi o stworzenie wspólnych i jednolitych instrukcji, pozwalających neutralizować obce obiekty.
- NATO rozważa wprowadzenie nowych zasad dotyczących zestrzeliwania rosyjskich myśliwców, które mogą stanowić realne zagrożenie.
- Obecnie różne państwa członkowskie mają różne reguły zaangażowania.
- Ministerstwa obrony NATO spotkają się 15 października, aby omówić ujednolicenie zasad i wzmocnienie odstraszania, co ma zwiększyć skuteczność odpowiedzi na agresję z powietrza.
- Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl
O sprawie pisze brytyjski "The Telegraph", powołując się na źródła w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Ministrowie państw NATO dziś omówią te plany na spotkaniu Sojuszu.
W czerwcu, według duńskich sił zbrojnych, myśliwce F-35 i F-16 NATO były 29 razy podrywane w odpowiedzi na rosyjską aktywność nad Bałtykiem. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte zapowiedział, że środowe rozmowy "dodatkowo wzmocnią naszą postawę odstraszania i obrony, zwłaszcza w świetle ostatnich incydentów".
Obecnie państwa członkowskie NATO stosują różne reguły zaangażowania podczas operacji powietrznych.
Część z nich wymaga wizualnego potwierdzenia zagrożenia przez pilotów, inne pozwalają na reakcję na podstawie danych z radaru. To powoduje, że reakcje na incydenty bywają niespójne.
Według źródła zaznajomionego z rozmowami, kluczowymi czynnikami przy ocenie zagrożenia mają być teraz "uzbrojenie i trajektoria" każdego samolotu. Nowe wytyczne mają umożliwić uznanie za cel rosyjskich myśliwców wyposażonych w pociski do ataków naziemnych, które pojawią się nad terytorium państw NATO.
Temat nowych zasad ma być jednym z głównych punktów obrad ministrów obrony NATO podczas środowego spotkania w Brukseli.
W ostatnich tygodniach doszło do kilku incydentów z udziałem rosyjskich samolotów i dronów, m.in. nad Estonią i Polską. W obu przypadkach zwołano pilne posiedzenia na podstawie artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego. W jednym z incydentów trzy rosyjskie myśliwce MiG naruszyły estońską przestrzeń powietrzną. W odpowiedzi poderwano włoskie F-35, które przechwyciły i eskortowały rosyjskie maszyny do granicy międzynarodowej.
Generał Alexus Grynkewich, amerykański wojskowy i Naczelny Dowódca Sojuszniczy w Europie, uznał, że rosyjskie samoloty nie stanowiły zagrożenia wymagającego użycia siły, ponieważ były uzbrojone jedynie w pociski powietrze-powietrze i nie próbowały namierzyć myśliwców NATO. Według scenariuszy omawianych w Sojuszu, decyzja o zestrzeleniu mogłaby zapaść, gdyby rosyjskie maszyny były wyposażone w pociski powietrze-ziemia lub leciały bardziej agresywną trasą.
Generał Grynkewich od dawna apeluje o stworzenie "zunifikowanego, jednolitego systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej", który pozwoliłby na szybszą i bardziej zdecydowaną reakcję na prowokacje ze strony Moskwy. Obecnie na wschodniej flance NATO funkcjonują trzy oddzielne misje obrony powietrznej: Eastern Sentry, Baltic Sentry oraz misja szkoleniowa i pomocowa dla Ukrainy, każda z własnymi zasadami.
Próba stworzenia bardziej zjednoczonego, zintegrowanego systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej ma sens, a żeby to osiągnąć, trzeba pozbyć się jak największej liczby narodowych ograniczeń - podkreśla jeden z wysokich rangą dyplomatów NATO. Wszyscy musimy się zastanowić, czy te ograniczenia nadal mają sens - dodaje.
Nie wszystkie państwa członkowskie są jednak zgodne co do potrzeby zaostrzenia zasad. Niemcy, Hiszpania i Włochy opowiadają się za ostrożniejszym podejściem, obawiając się, że bardziej zdecydowana postawa może doprowadzić do eskalacji konfliktu z Rosją, która dysponuje bronią jądrową.
Estonia i inne kraje bałtyckie domagają się natomiast przekształcenia obecnych misji patrolowych w pełnoprawne operacje obrony powietrznej. Kiedy mówisz, że użyjesz siły tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia militarnego, w praktyce oznacza to, że w pewnych warunkach naruszenia naszej przestrzeni powietrznej pozostaną bez konsekwencji. To jest słabość - mówi Raimond Kaljulaid, przewodniczący estońskiej delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. Nasze stanowisko publiczne powinno być takie, że mamy prawo reagować w sposób, jaki uznamy za stosowny, a Rosja powinna wiedzieć, że następnym razem nasza reakcja może być inna - dodaje Kaljulaid.


