Dziesięć miliardów euro - taka będzie według szacunków wartość kontraktów handlowych jakie Francja podpisze z Libią. Podpis na umowach ma złożyć prezydent Nicholas Sarkozy, który gości dziś Muamara Kadafiego. Wizyta libijskiego przywódcy nad Sekwaną budzi spore kontrowersje - chodzi m.in. o datę - niemal cały świat obchodzi dzisiaj Dzień Praw Człowieka.

"Francja nie powinna być wycieraczką, na której Kadafi wytrze krew z butów!" - oburza się w wywiadzie dla "Le Parisien" sekretarz stanu do spraw człowieka. Rama Yade protestuje przeciwko rozpoczynającej się dziś pierwszej od 34 wizycie libijskiego dyktatora we Francji na zaproszenie Nicolasa Sarkozy'ego.

Burza wybuchła w związku z niedawną wypowiedzią Kadafiego – libijski przywódca stwierdził, że "rozumie potrzebę terroryzmu, bo to broń biednych". A Kadafi jeszcze niedawno sam wspierał owych "biednych", sponsorując terrorystów z całego świata.

Przeciwko wizycie - w Dniu Praw Człowieka - zaprotestowała opozycja; jej liderzy zapowiedzieli, że zbojkotują Kadafiego w czasie przyjęcia we francuskim parlamencie. Nawet szef dyplomacji Bernard Kouchner przypomniał prezydentowi, że nie należy zapominać o ofiarach terroryzmu w imię „real-polityki".

Sarkozy broni się i odpowiada, że chce "wciągnąć Kadafiego do praworządnej wspólnoty międzynarodowej”> Przypomina, że to Kadafi wypuścił bułgarskie pielęgniarki, skazane na śmierć za zarażenie libijskich dzieci wirusem HIV.

Sam Kadafi, by podkreślić różnice kulturowe z Zachodem, będzie urzędował w namiocie, jak ma to w zwyczaju u swoim kraju. Libijski przywódca nie chce mieszkać w Pałacu Marigny koło Pałacu Elizejskiego, gdzie zwykle przebywają goście francuskiego prezydenta. Zażyczył sobie rozstawienia wielkiego beduińskiego namiotu w ogrodzie tego Pałacu.