Francuskiemu licealiście grozi więzienie i 75 tysięcy euro grzywny za to, że z miłości do swego miasta nakręcił – z lotu paka - pełny poezji film o starówce w Nancy. 18-latek użył bowiem do tego miniaturowego bezzałogowego śmigłowca bez specjalnych pozwoleń i licencji… pilota motolotni.

Młody autor bijącego rekordy popularności wśród francuskich internautów filmu o starówce w mieście Nancy, na którym widać z lotu ptaka m.in. zabytkowy Pałac Stanisława Leszczyńskiego, usłyszał zarzut stworzenia zagrożenia dla życia ludzi. Miniaturowy śmigłowiec, na którym umocowana była równie miniaturowa kamera, ważył ponad kilogram. Jeśli spadłby na czyjąś głowę, to - jak podkreśla prokuratura -  mogłoby to spowodować tragedię. Według prokuratora, licealista pogwałcił również prawo obywateli do prywatności, bo kamera zainstalowana na zdalnie sterowanym dronie filmowała również okna domów.

Większość komentatorów przypuszcza, że francuski wymiar sprawiedliwości wykorzystał fakt, iż film 18-latka podbił serca wielu internautów i stał się bardzo popularny, by ostrzec wszystkich amatorów zdalnie sterowanych miniaturowych dronów. Ich sprzedaż rośnie w astronomicznym tempie. Chciano przypomnieć, że za tego typu wyczyny jak ten 18-latka, grożą srogie kary. We Francji używanie w miejscach publicznych tego typu miniaturowych helikopterów - nawet tych kupowanych w sklepach z zabawkami czy zdalnie sterowanych za pośrednictwem aplikacji na smartfony - wymaga według obowiązującego prawa specjalnych pozwoleń i licencji... pilota motolotni.

Adwokat licealisty podkreśla, że jego klient - podobnie jak większość młodych amatorów dronów - nic o tym nie wiedział.

(mal)