Nikomu z członków załogi norweskiego tankowca "Bow Asir", porwanego przez somalijskich piratów, nic się nie stało - zapewnia rzecznik polskiego MSZ Piotr Paszkowski. Resort dyplomacji otrzymał takie informacje od norweskich władz. Przed południem w Oslo zebrał się sztab kryzysowy w sprawie uprowadzonego w czwartek statku. W posiedzeniu wziął udział polski konsul. Na pokładzie jednostki przebywa bowiem pięciu Polaków.

Jak poinformowało polskie MSZ, armator uprowadzonego tankowca - firma Salhus Shipping - jest w stałym kontakcie z załogą i porywaczami. Piotr Paszkowski zapewnił również, że żaden z marynarzy nie ucierpiał w chwili ataku piratów na statek. Nie ma żadnych informacji, aby przemoc fizyczna była stosowana wobec członków załogi. Są także należycie zaopatrzeni w wodę i żywność - dodał rzecznik resortu dyplomacji:

Polscy dyplomaci w Norwegii mają na bieżąco informować Warszawę o losie porwanych marynarzy i o działaniach, podejmowanych na rzecz ich oswobodzenia.

Piraci nie zażądali jeszcze okupu za porwaną jednostkę. Działania, które mają doprowadzić do zwolnienia statku, podjął już jednak norweski armator. Według tamtejszych mediów, Salhus Shipping wynajął profesjonalną firmę, by negocjować warunki z porywaczami.

Statek "Bow Asir" został uprowadzony w czwartek rano u wybrzeży Somalii. Na jego pokładzie znajduje się pięciu Polaków, Filipińczycy, Rosjanin, Litwin i norweski kapitan.