Osiem tysięcy osób przeszło w niedzielę ulicami Dendermonde na północy Belgii w marszu milczenia. W piątek 20-letni Belg zamordował tam dwoje dzieci i ich opiekunkę podczas szaleńczego napadu z nożem na żłobek. Kilkanaście osób zranił.

Podczas niedzielnego marszu nie pojawiły się ani slogany, ani transparenty. Uczestnicy pochodu, w tym wiele dzieci, w skupieniu pokonali dwukilometrową drogę z miejscowego kościoła do żłobka, w którym wydarzyła się tragedia. Wielu z nich trzymało w rękach białe róże na znak żałoby i solidarności z rodzinami ofiar. Właściciele sklepów i lokali usługowych, znajdujących się na trasie marszu, wywiesili na drzwiach białe wstążki.

W kościele przed ołtarzem stanęły trzy świece - po jednej dla każdej z ofiar tragedii: dwójki dzieci w wielu 6 i 9 miesięcy oraz ich 54-letniej opiekunki.

Zebraliśmy się tutaj, bowiem nie rozumiemy tego, co się wydarzyło w naszym mieście, bo czujemy smutek, a przede wszystkim dlatego, że są wśród nas ludzie, których ból jest jeszcze większy. Chcemy być z nimi - powiedział w krótkim przemówieniu burmistrz liczącego nieco ponad 40 tysięcy mieszkańców Dendermonde, Piet Buyse.

Cała nasza społeczność jest wstrząśnięta. Przyszłam tu, by wesprzeć rodziców, których dzieci zostały zranione. Sama mam małe dziecko. To straszne, co się stało. Mam nadzieję, że coś takiego nigdy się już nie powtórzy... - mówiła natomiast mama rocznego Matteo:

W sobotę miejscowe władze postanowiły, że żłobek "Kraina bajek", który stał się celem ataku szaleńca, nie zostanie już nigdy otwarty. Zapisane tam dzieci trafią do innych placówek.

O dokonanie zbrodni oskarżono 20-letniego Kima Degeldera. Mężczyzna był wcześniej magazynierem, od pewnego czasu pozostawał bez pracy. Nie był karany. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nie miał nic wspólnego ze żłobkiem, który zaatakował. Zdementowano również informacje, jakoby uciekł z zakładu psychiatrycznego.

Napastnik miał w chwili zbrodni pomalowaną na biało twarz z podkreślonymi czarnym kolorem oczami. Media wskazują, że przypominał wyglądem postać Jokera z filmu o przygodach Batmana "Mroczny Rycerz". Podobnie jak on, jest też rudowłosy.

Według niektórych dzienników zastanawiająca i nieprzypadkowa jest data zbrodni - dokładnie rok i dzień po przedwczesnej śmierci młodego amerykańskiego gwiazdora Heatha Ledgera, który brawurowo wcielił się w postać złowrogiego Jokera. Za tę drugoplanową rolę dostał w rocznicę śmierci 22 stycznia pośmiertną nominację do Oscara.