W Polsce nie ruszyło jeszcze wydobycie gazu łupkowego, a już na nim zarabiamy. Przy poszukiwaniu tego surowca pracuje już ponad tysiąc osób, a ma być ich kilkakrotnie więcej - informuje "Metro".

Polska od Pomorza po Lubelszczyznę może skrywać gigantyczne zasoby gazu łupkowego. Może to być ponad 3 bln m sześc., co oznacza, że zasoby te mogłyby pokryć krajowe zapotrzebowanie na gaz ziemny przez ponad 100 lat.

Skarb Państwa na sprzedaży koncesji na jego eksploatację zarobi miliony złotych, na udostępnianiu działek kokosy zbiją samorządy i prywatni właściciele. To kwestia kilku lat, ale dla wielu osób dobra passa zaczęła się już dziś.

Przy poszukiwaniu łupków w naszym kraju już pracuje ok. tysiąca Polaków. Większość odwiertów wykonają polscy specjaliści, bo choć koncesje są w posiadaniu zagranicznych gigantów energetycznych, jak Chevron, czy ExxonMobile (wnoszą doświadczenie i wysokie technologie), to chętnie korzystają z polskich podwykonwców. Problem w tym, że specjalistów jest zbyt mało, a w agencjach pracy roi się od ofert dla operatorów wiertnic, monterów, majstrów, czy spawaczy.

Praca przy łupkach należy do bardziej intratnych. Spawacz, czy monter zarabia ponad 10 tys. zł brutto.