Koordynacja, szybkie działania, podejmowanie kroków… Z ust ministrów Unii Europejskiej padało wiele słów, które miały pokazać mieszkańcom wspólnoty, że w obliczu zagrożenia ptasią grypą UE nie siedzi z założonymi rękami. Konkretów jednak brak.

W Luksemburgu odbyło się spotkanie szefów dyplomacji; nie należy się jednak spodziewać, by po tym posiedzeniu podjęto jakiekolwiek nadzwyczajne kroki.

Ministrowie uspokajali, że nie ma powodów do paniki, choć ptasia grypa przekroczyła już granice Unii Europejskiej i wirus został wykryty w Grecji. Na konferencji zapewniano, że Unia stara się nie dopuścić do rozprzestrzeniania się wirusa. Jak – nie do precyzowano. Z ust unijnych ministrów padły za to takie niewiele mówiące wyrażenia, jak skuteczna koordynacja, szybkie działania, co ma sprawić wrażenie, że UE działa.

Jak działa, pokazuje dzisiejsze spotkanie. Spodziewano się, że będzie ono poświęcone głównie ptasiej grypie, jednak ten temat był jednym z wielu. Dla ministrów – jak relacjonuje nasza korespondentka - przez pewnien czas ważniejsze były transatlantyckie negocjacje handlowe.

Jednak w kuluarach o ptasiej grypie i zagrożeniach z nią związanych mówiło się znacznie więcej. Nasza korespondentka rozmawiała nieoficjalnie na ten temat z przedstawicielem Polski. Widziała także dokumenty dotyczące przygotowań do ewentualnej pandemii ptasiej grypy w naszym kraju.

W przyszłym roku w Polsce dostępnych będzie zaledwie 2 mln dawek leku Tamiflu, mogącego łagodzić objawy ptasiej grypy. Na podstawie danych sprzed ponad 30 lat, gdy na grypę zachorowało w Polsce 15 proc. obywateli, polskie władze wyliczyły, że ewentualna pandemia ptasiej grypy tylko w naszym kraju może pochłonąć od 40 do 60 tysięcy ofiar.

Podczas dzisiejszych obrad ministrowie poszczególnych państw przekonywali, że ich kraje są przygotowane do ewentualnej pandemii. Dość skutecznie „zgasił” ich jednak unijny komisarz do spraw zdrowia, krótko stwierdzając, że żaden kraj Europy na walkę z ptasią grypą nie jest w stu procentach gotowy.