Na Białorusi nie będzie przewrotu, a tym bardziej majdanu - powiedział w środę prezydent Alaksandr Łukaszenka. W kraju trwa zbieranie podpisów poparcia dla potencjalnych kandydatów w wyborach prezydenckich.

Ja wszystko widzę. Przede wszystkim proszę się nie martwić. W odpowiednim miejscu i czasie przywołamy wszystkich do porządku. W kraju nie będzie przewrotu, a tym bardziej majdanu - uspokajał w środę prezydent szefową Centralnej Komisji Wyborczej Lidziję Jarmoszynę.

W ten sposób Łukaszenka po raz kolejny nawiązał do rosnącej aktywności politycznej Białorusinów, którzy masowo składają podpisy poparcia dla jego oponentów. Według białoruskich władz dozwolone pikiety wyborcze przeradzają się w nielegalne akcje masowe.

Najpierw przedstawiciele szeregu grup inicjatywnych (komitetów wyborczych) nadużywają prawa do organizowania pikiet w celu rozhuśtania sytuacji w kraju i destabilizacji, a potem utworzą drużyny i grupy bojowników, którzy - niewykluczone - zechcą zorganizować bitwę na placu. Oni do tego wzywają ludzi. Wszyscy się dziwią (i pytają), co Łukaszenka odpowie. Odpowiedź będzie jedna, doskonale to wiecie - mówił Łukaszenka we wtorek.

Wcześniej ostrzegał, że nie dopuści do majdanu na Białorusi. W jednej z wypowiedzi przypomniał nawet rozstrzelanie demonstracji w Andidżanie w 2005 r. przez uzbeckie wojsko na rozkaz prezydenta Islama Karimowa.

"Trzeba burżujów przywołać do porządku"

W czasie środowej narady Łukaszenka zalecił również swoim podwładnym, by sprawdzili, które firmy prywatne zwalniały ludzi w ciągu ostatnich trzech miesięcy.

Według prezydenta część osób zwolniono za to, że "nie złożyli podpisu poparcia dla alternatywnego kandydata". Ty głosujesz na Łukaszenkę, to odejdź - mówił białoruski lider, przypominając, że "jeszcze na początku roku prosił, by nie zwalniać ludzi z powodu tej pandemii".

Trzeba tych burżujów przywołać do porządku. Nikt nie powinien obrażać zwykłych ludzi - oświadczył. Polecił uruchomić m.in. Komitet Kontroli Państwowej, prokuraturę generalną i władze lokalne, by "przeczesać tych brzuchatych burżujów".

Na Goa, Kanary mają pieniądze, a ludziom normalnie zapłacić nie mogą i jeszcze zwalniają - powiedział Łukaszenka.