Białoruski wideobloger i opozycjonista Siarhiej Cichanouski usłyszał zarzuty karne w związku z organizowaniem "działań naruszających porządek publiczny". Zdaniem niezależnych mediów Alaksandr Łukaszenka stara się wyciszyć opozycję, która może zyskiwać na ogólnym niezadowoleniu z jego polityki. Sam prezydent powiedział, że "bałaganu być nie może" przy organizacji wyborów prezydenckich.

Jak wynika z komunikatu białoruskiego Komitetu Śledczego, Siarhiej Cichanouski wraz z siedmioma innymi osobami usłyszał zarzuty dot. organizacji i przygotowaniu działań naruszających porządek publiczny, a także za przemoc w stosunku do funkcjonariusza. Za to pierwsze grożą trzy lata więzienia, za drugie - sześć lat. 

Według śledczych 29 maja w czasie pikiety wyborczej w Grodnie "zorganizowano nielegalną akcję publiczną, mityng". W trakcie "doszło do grupowych działań, poważnie naruszających porządek publiczny, którym towarzyszyło niepodporządkowanie się żądaniom milicji". Ucierpieli dwaj funkcjonariusze - napisano w komunikacie.

29 maja w Grodnie odbywała się pikieta wyborcza, podczas której zbierano podpisy poparcia dla Swiatłany Cichanouskiej, małżonki blogera, która zarejestrowała swój sztab wyborczy, gdyby on sam nie zdołał, ze względu na pobyt w areszcie. Pikiety wyborcze jej sztabu - głównie ze względu na popularność męża - gromadzą największą liczbę wyborców.

Pretekstem do zatrzymania w Grodnie stał się jeden incydent. Dwie kobiety - jak informuje Biełsat, zidentyfikowane jako prostytutki - wszczęły szamotaninę, w wyniku której ucierpieli dwaj milicjanci. Ponieważ jednak ta wersja o napaści nie trzyma się kupy, a nagranie obejrzało kilkaset tysięcy ludzi, pewnie będą "szyć" organizację działań, naruszających porządek publiczny z możliwą karą do trzech lat pozbawienia wolności - pisał w poniedziałek analityk Alaksandr Kłaskouski. Jego zdaniem bloger przed wyborami nie wyjdzie z aresztu.

Cichanouski to popularny wideobloger i aktywista z Homla, który cieszy się coraz większą popularnością i jest nazywany, np. przez portal Naviny.by, nowym liderem białoruskiej ulicy.

Po zatrzymaniu w Grodnie podczas rewizji w domu na działce matki blogera śledczy mieli znaleźć 900 tys. dolarów.

Łukaszenka zapewnia, że nie będzie Majdanu na Białorusi

Alaksandr Łukaszenka, który w przeszłości nazwał Cichanouskiego “pryszczatym, co chodzi po Mińsku i krzyczy" oraz oskarżył go o współpracę z Rosją, powiedział, że głównym zadaniem służb bezpieczeństwa jest utrzymanie w kraju "stabilności, praworządności oraz porządku". Demokracja demokracją, ale nie może być bałaganu - zaznaczył.

Dopiero trzy tygodnie temu zaczęła się kampania, a my już widzimy, że nie wszyscy kandydaci na kandydatów zamierzają przejść tę drogę w sposób cywilizowany. Pełno przypadków łamania prawa, mało tego - norm etycznych; (widzimy - PAP) obrażanie, ataki na władzę. Są i tacy, którzy uważają, że dla osiągnięcia celu dobre są wszystkie metody - mówił prezydent, cytowany przez agencję BiełTA. Swoim przeciwnikom zarzucił również populizm i niczym niepodparte obietnice.

Według Łukaszenki niedopuszczalne jest przekształcenie zbierania podpisów poparcia w czasie legalnych pikiet wyborczych "w nielegalne mitingi, akcje masowe ze złamaniem wszystkich wyobrażalnych i niewyobrażalnych zasad moralnych".

Jego zdaniem łamanie prawa może "drogo kosztować". Wezwał szefów resortów siłowych, by nie dopuścili do łamania prawa. Wiecie, jak podobna sytuacja rozwijała się na Ukrainie. Dlatego: prawo i jeszcze raz prawo - oświadczył.

Najpierw przedstawiciele szeregu grup inicjatywnych nadużywają prawa do organizowania pikiet w celu rozhuśtania sytuacji w kraju i destabilizacji, a potem utworzą drużyny i grupy bojowników, którzy - niewykluczone - zechcą zorganizować bitwę na placu. Oni do tego wzywają ludzi. Wszyscy się dziwią (i pytają), co Łukaszenka odpowie. Odpowiedź będzie jedna, doskonale to wiecie - zapowiedział szef państwa.

Według prezydenta "wydarzenia rozwijają się według przygotowanego wcześniej scenariusza, a ich uczestnicy to zaledwie wykonawcy poleceń ludzi z pieniędzmi".

Wybory szansą na zmianę

W ciągu ostatnich trzech tygodni organizowane były pikiety wyborcze i zbiórka podpisów poparcia kandydatów. Media niezależne, np. portal Naviny.by, uważają liczną obecność Białorusinów na tych spotkaniach za "wotum nieufności" wobec obecnego prezydenta i dowód, że niezadowolenie społeczne i nastroje protestu są wysokie. Kilkudziesięciu aktywistów zostało w ostatnim czasie zatrzymanych właśnie pod zarzutem udziału w nielegalnych akcjach. Część z nich już otrzymała kary grzywny i aresztu.

W ciągu zaledwie miesiąca na białoruskiej scenie politycznej pojawiły się nowe postaci, które ogniskują uwagę społeczną. Są to przede wszystkim: znany również wcześniej ze swojego wideobloga Siarhiej Cichanouski, bankier Wiktar Babaryka oraz urzędnik i biznesmen Waler Capkała.

Warunkiem startu w wyborach jest uzyskanie 100 tys. podpisów i rejestracja przez Centralną Komisję Wyborczą. Sztab Babaryki ma już zebranych ponad 200 tys. podpisów. Grupa Capkały ogłosiła, że ma ich już 120 tys. Urzędujący prezydent zebrał już z kolei milion podpisów poparcia.

Wybory odbędą się 9 sierpnia. Zbieranie podpisów ma potrwać do 19 czerwca.