Alaksandr Łukaszenka wpisuje się w trend wyznaczony przez Donalda Trumpa, który od kilku tygodni jak mantrę powtarza słowa o potrzebie współpracy z Ukrainą w sprawie wydobycia metali ziem rzadkich. Białoruski przywódca wyraził potrzebę wydobycia drogocennych surowców, ale u siebie w kraju.

Donald Trump wielokrotnie mówił, że Stany Zjednoczone chciałyby uzyskać dostęp do ukraińskich metali ziem rzadkich w zamian za pomoc wojskową udzieloną Kijowowi. Ukraińskie władze nie podpisały jednak pierwotnej umowy, którą zaproponował Waszyngton.

Spodziewano się, że poprawiona wersja porozumienia zostanie podpisana w piątek 28 lutego podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Waszyngtonie. W Białym Domu doszło wówczas jednak do sprzeczki między prezydentem Ukrainy a Donaldem Trumpem i wiceprezydentem USA J.D. Vancem, po czym ukraińska delegacja opuściła stolicę Stanów Zjednoczonych.

"Musimy kopać"

Interes związany z wydobyciem metali ziem rzadkich wyczuł nie kto inny, jak Alaksandr Łukaszenka. Białoruski przywódca spotkał się we wtorek z członkami rządu i powiedział im, że krajowi geolodzy powinni rozpocząć poszukiwania drogocennych surowców.

To bardzo pilny temat - podkreślił, cytowany przez państwową agencję informacyjną BelTA. Zauważył, że temat metali ziem rzadkich stał się ostatnio szczególnie modny. Nawiązał przy tym do projektu porozumienia między USA a Ukrainą.

Szef państwa białoruskiego stwierdził, że badania geologiczne w kraju są słabo rozwinięte i znajdują się na niskim poziomie, a temat poszukiwań metali ziem rzadkich wykracza poza pole widzenia krajowych specjalistów.

Nigdy nie ma ich wiele w ziemi. Może mamy ich tyle samo, co inni? - sugerował, zwracając się do członków rządu. To jest przyszłość. Musimy kopać, musimy zobaczyć, co mamy w ziemi - podkreślił.