W dzielnicy Wood Green, w północnym Londynie, odbył się pogrzeb Marka Duggana, domniemanego handlarza narkotyków, który 4 sierpnia został śmiertelnie postrzelony w trakcie aresztowania przez policjanta. Jego śmierć miała spowodować wybuch ulicznych zamieszek.

Karawan z trumną udekorowaną białymi kwiatami ciągnęły cztery białe konie. Kondukt żałobny obserwowało około 3 tysięcy osób. Dla zapewnienia porządku zmobilizowano blisko 10 tysięcy policjantów. Msza żałobna miała charakter prywatny. Rodzina zwróciła się do mediów, by nie filmować jej w kościele.

Śmierć 29-letniego Duggana uważana jest za zapalnik czterodniowych zamieszek w Londynie i regionie Midlands, które spowodowały szkody materialne, oceniane na ponad 30 milionów funtów. Rodzina zastrzelonego zorganizowała w dwa dni po incydencie wiec przed posterunkiem policji, domagając się wyjaśnień.

W sprawie śmierci Duggana toczy się dochodzenie policyjne, którego wynik będzie znany za około pół roku. Wstępne ustalenia, do których dotarł dziennik "Times" sugerują, że Duggan został namierzony przez policję, która postanowiła go aresztować w przekonaniu, iż jest bliski popełnienia przestępstwa.

Duggan był pasażerem taksówki, zatrzymanej przez policję w pobliżu stacji metra Tottenham Hale. Z pierwszych, oficjalnych wypowiedzi policji wynikało, że Duggan pierwszy strzelił do funkcjonariusza policji, ale testy balistyczne wykazały, że dwa wystrzelone pociski pochodziły z broni policyjnej: od pierwszego Duggan zginął, a drugi wbił się w policyjną krótkofalówkę.

Na miejscu znaleziono też pistolet startowy, dostosowany do strzelania ostrą amunicją. Był zawinięty w skarpetę z dziurą. Taką bronią posługuje się zorganizowany świat przestępczy, ponieważ pistolet nie jest widoczny, a łuska od naboju zostaje w skarpecie, a nie na miejscu przestępstwa.

Jeden z dwóch funkcjonariuszy policji z doborowej jednostki, upoważnionej do posługiwania się bronią palną, miał zauważyć pistolet Duggana i oddać dwa strzały w przekonaniu, że życie policjantów jest w niebezpieczeństwie.

Postępowanie przed sądem koronera ustaliło, że Duggan zginął od pojedynczego strzału, który ugodził go w klatkę piersiową.

Brat Duggana, 42-letni Shaun Hall oskarżył policję o to, że strzela tak, by zabić. Według niego doborowy policyjny strzelec mierzył w klatkę piersiową, zamiast w inne części ciała. Lokalny poseł David Lammy stwierdził, że brak informacji ze strony policji był dla rodziny nie do zniesienia.