Kandydat opozycyjnej Partii Konserwatywnej Boris Johnson został wybrany burmistrzem Londynu. Jego przeciwnikiem był laburzysta Ken Livingstone. To największa klęska partii pracy od 40 lat. Stracili oni kontrolę nad Radą Miejską Londynu i ponad 300 miejsc w radach municypalnych innych miast.

Przywódca Partii Konserwatywnej David Cameron natychmiast skomentował te wyniki oświadczając, że zwycięstwa jego partii oznaczają decydujący krok na drodze do odsunięcia rządu laburzystowskiego premiera Gordona Browna od władzy podczas najbliższych wyborów powszechnych. Brown musi rozpisać wybory powszechne najpóźniej do połowy 2010 r.

Klęska w wyborach burmistrza Londynu jest dla Partii Pracy szczególnie dotkliwa i ma wymiar symbolu. Brown, który przejął urząd premiera po ustąpieniu Tony'ego Blaira, po krótkim okresie "miesiąca miodowego" popadł w poważne kłopoty spowodowane trudnościami gospodarczymi, błędami popełnianymi w rządzeniu krajem i pogarszającym się wizerunkiem w oczach wyborców.

Pokonany burmistrz Ken Livingstone sprawował ten urząd od 2000 r. i wykazał się zdecydowaniem i rozsądkiem podczas zamachów bombowych w londyńskim metrze w 2005 r.

Johnson, były redaktor tygodnika "The Spectator", znany jest ze swobodnego i kontrowersyjnego stylu zachowania. Ma na swym koncie m. in. kilka obraźliwych wypowiedzi pod adresem mniejszości etnicznych.

"Wejściem Błazna" - nazywają publicyści "Guardiana" objęcie urzędu burmistrza Londynu przez Borisa Johnsona. To na jego głowie będzie między innymi organizacja igrzysk olimpijskich w brytyjskiej stolicy w 2012 roku. Na razie Johnson wiele obiecuje: Skupimy się na priorytetach Londynu. Zmniejszymy przestępczość, poprawimy komunikację, będziemy chronić przyrodę, wybudujemy niedrogie mieszkania. I mam nadzieję, że każdy, kto kocha Londyn, odłoży na bok polityczne animozje i przyłączy się do budowania większej i wspanialszej stolicy - powiedział Boris Johnson tuż po ogłoszeniu wyników wyborów.