​Rosja ocenia negatywnie rozmieszczenie w Polsce amerykańskich czołgów i transporterów opancerzonych. Uważa to za zagrożenie - oświadczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Patrzymy na to jako na zagrożenie dla nas oraz działania, które zagrażają naszym interesom i naszemu bezpieczeństwu - powiedział rzecznik prezydenta Władimira Putina.

Ocenił, że każdy kraj "może i będzie postrzegać negatywnie" wzmacnianie obecności wojskowej obcego państwa w pobliżu swoich granic. Właśnie w ten sposób to postrzegamy - wyjaśnił.

Zauważając, że "kraj trzeci wzmacnia swoją obecność wojskową" w pobliżu europejskich granic Rosji, rzecznik Kremla podkreślił: "to nawet nie państwo europejskie". Ocenił, że liczebność kontyngentu nie odgrywa istotnej roli. Tysiąc czy dziesięć tysięcy - chodzi o wzmacnianie obecności wojskowej, nic więcej nie można dodać - podsumował.

W sprawie obecnego rozmieszczania sił USA w Europie wypowiedział się również wiceminister spraw zagranicznych Rosji Aleksiej Mieszkow. Ocenił ten krok jako "czynnik destabilizujący dla całokształtu bezpieczeństwa europejskiego". Mieszkow zarzucił też NATO "próby zasłaniania się tak zwaną zasadą rotacyjności".

W zeszłym tygodniu rozpoczął się w niemieckim porcie Bremerhaven wyładunek sprzętu Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej (ABCT) sił zbrojnych USA. Do Polski zaczęli przybywać żołnierze amerykańscy na pierwszą, dziewięciomiesięczną zmianę w ramach operacji Atlantic Resolve.

W czwartek konwój amerykańskich żołnierzy, udających się do Żagania, wjechał z Niemiec do Polski przez Olszynę w Lubuskiem. Zgodnie z decyzjami szczytu NATO amerykańska grupa brygadowa wzmocni bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO. Z Polski część elementów ABCT trafi do innych lokalizacji w Europie Środkowej i Wschodniej.

(łł)