​W przeddzień 20. rocznicy śmierci księżnej Diany brytyjskie media przytaczają wypowiedź jej byłego kamerdynera. Paul Burrell do dziś powątpiewa w trafność oficjalnego werdyktu, który obarczył winą za jej śmierć pijanego kierowcę mercedesa.

Księżna zginęła w wypadku w Paryżu, ścigana przez paparazzi. Paul Burrell jest przekonany, że pomylono badania toksykologiczne. Jego zdaniem, kierowca limuzyny księżnej nie mógł być pijany, ponieważ jej ochroniarz - jedyna osoba, która przeżyła wypadek - nigdy nie pozwoliłby mu zasiąść za kierownicą. 

Były kamerdyner księżnej zastanawia się także, dlaczego Diana w chwili wypadku nie miała zapiętych pasów. Jak twierdzi, księżna zawsze je zapinała. 

Paul Burrell jest na Wyspach osobą kontrowersyjną. Często publicznie opowiada o swej bliskiej relacji z Dianą, którą opisał w książce. 

Królowa nie wybrałaby mnie na jej kamerdynera, gdybym nie był właściwa osobą - powiedział w jednym z udzielonych niedawno wywiadów. Byłem jej najlepszym przyjacielem. Doradzałem księżnej, co ma na siebie włożyć. Układałem w pałacu dla niej kwiaty - dodał.

Burrell ma na Wyspach opinię megalomana, który usiłuje zrobić fortunę na powiązaniach z Dianą. Komentatorzy zauważają, że podważanie oficjalnego werdyktu jest tlenem dla teorii spiskowych, które między innymi sugerują, że księżna została celowo zgładzona, ponieważ po rozwodzie z księciem Karolem stała się niewygodna dla rodziny królewskiej.

Ojciec przyjaciela Diany Dodiego Al-Fayeda, który również zginął w wypadku, otwarcie oskarżył brytyjski wywiad MI6 o spowodowanie wypadku na zlecenie - jak podkreślił - męża królowej, księcia Filipa. Sugerował nawet, że księżna była w ciąży z jego synem. 

Ostatecznie podczas dochodzenia prawnicy Mohameda Al-Fayeda, ówczesnego właściciela Harrodsa, przyznali w sądzie, że nie ma dowodów popierających te tezy.

(ph)