Nikt już nie wątpi, że uderzenie asteroidy w Ziemię doprowadziło do wyginięcia dinozaurów. Teraz okazuje się, że inny przybysz z kosmosu mógł zakończyć dominację wielkich ssaków pod koniec epoki lodowcowej. Naukowcy nie wykluczają, że do wyginięcia mamutów mogło doprowadzić uderzenie potężnych odłamków komety lub asteroidy, która rozpadła się tuż nad Ziemią.

Do dziś nie wiadomo dokładnie, co spowodowało wyginięcie mamutów i innych wielkich ssaków pod koniec plejstocenu, blisko 13 tysięcy lat temu. Naukowcy z Lawrence Berkeley National Laboratory i Brown University twierdzą na łamach "Proceedings of the National Academy of Sciences", że ta katastrofa mogła być wynikiem uderzenia w Ziemię fragmentów asteroidy. Kolizje doprowadziły do zmian klimatycznych, których wiele organizmów po prostu nie przeżyło.

Dowodem na potwierdzenie tej hipotezy mają być ślady cienkiej, ciemnej warstwy pyłów, bogatych w węgiel, odnalezione podczas wykopalisk archeologicznych w ponad 50 miejscach, głównie na terenach Ameryki Północnej. Warstwa ta powstała 12900 lat temu, mniej więcej w tym samym czasie, gdy doszło do znacznego ochłodzenia klimatu na Ziemi. Dokładne badania bezpośrednio pod tą warstwą osadu pokazały znaczne ilości żelaza, irydu i różnych postaci węgla. Wszystko to wskazuje na uderzenia kawałków asteroidy, po których nastąpiła fala gigantycznych pożarów. Najbardziej przekonującym argumentem na poparcie tej tezy jest odkrycie mikroskopijnych diamentów, które mogły powstać tylko pod wpływem gigantycznego ciśnienia, towarzyszącego zderzeniu odłamków z Ziemią.