Na oddział szpitala w Mediolanie, gdzie leży ranny po niedzielnym ataku premier Włoch, próbował wtargnąć młody i prawdopodobnie chory psychicznie mężczyzna. 26-letni mieszkaniec Turynu został zatrzymany przez policję i ochronę.

Mężczyzna usiłował przedostać się na siódme piętro kliniki, gdzie obecnie znajduje się szef rządu. Według agencji ANSA, tłumaczył on, że chciał tylko porozmawiać z Silvio Berlusconim. Obecnie jest przesłuchiwany.

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom Berlusconi nie opuści dzisiaj szpitala. Osobisty lekarz przyznał, że jego obawy budzi to, czy uda się opanować ból, który od poniedziałku znacznie się nasilił. Konieczne było wzmocnienie kuracji przeciwbólowej, a to z kolei pogorszyło samopoczucie premiera. Berlusconiego czeka jeszcze seria badań.

Jeśli lekarze zdecydują się wypisać Berlusconiego z kliniki, przeniesie się on do swej mediolańskiej rezydencji w Arcore. Tam, zgodnie z ich zaleceniem, ma odpoczywać co najmniej dwa tygodnie i unikać męczących obowiązków. To jednak nie jest takie oczywiste, bo szef włoskiego rządu znany jest ze swojego wybuchowego temperamentu.

Wczoraj do premiera Włoch zadzwonił prezydent USA Barack Obama, by życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia. Wcześniej o swojej solidarności zapewnił Berlusconiego w specjalnym telegramie papież Benedykt XVI.

W niedzielę w Mediolanie 42-letni niezrównoważony psychicznie mężczyzna rzucił w szefa włoskiego rządu ciężką, gipsową miniaturką katedry. Berlusconiego ze złamanym nosem, uszkodzonymi zębami i pękniętą wargą przewieziono do szpitala.