Prywatny rosyjski odrzutowiec Falcon 10, który w niedzielę 21 stycznia rozbił się na terytorium Afganistanu, nie powinien zostać dopuszczony do eksploatacji. Obsługujący go piloci mieli sfałszowane uprawnienia - poinformowały rosyjskie media na Telegramie.

45-letni samolot nie miał zrobionych co najmniej 15 obowiązkowych przeglądów technicznych, obowiązkowego przeglądu konserwacyjnego i od dwóch lat nie przechodził obowiązkowych badań układu hydraulicznego - poinformował na Telegramie rosyjski kanał Shot.

Ponadto dwaj piloci - Dmitrij Bieliakow i Arkadij Graczow, sfałszowali certyfikaty uprawniające ich do latania tego typu maszyną. Okazało się też, że jeden z nich nie miał dokumentów potwierdzających znajomości języka angielskiego, niezbędnych do pilotowania samolotów.

Katastrofa samolotu w Afganistanie

Samolot, który odbywał wyczarterowany lot medyczny z Tajlandii, z międzylądowaniem w indyjskim mieście Gaja, miał mieć następne międzylądowanie w stolicy Uzbekistanu - Taszkencie, a docelowo miał lecieć na lotnisko Żukowski niedaleko Moskwy.

21 stycznia maszyna spadła w górach Afganistanu, około 100 km od Fajzabadu, stolicy afgańskiej prowincji Badachszan. Na jej pokładzie znajdował się m.in. rosyjski biznesmen Anatolij Jewsiukow i jego żona; para zginęła. Przeżyli piloci i ratownicy medyczni, którzy spędzili ponad dobę w skrajnie ciężkich warunkach. Jedna ocalałych z katastrofy osób miała samodzielnie dotrzeć do najbliższej miejscowości i sprowadzić pomoc.