Nowe ustalenia w sprawie katastrofy samolotu linii Air India, do której doszło 12 czerwca, wskazują, że przyczyną tragedii mogło być działanie samego pilota. Jak informuje "The Wall Street Journal", powołując się na źródła znające wstępne ustalenia amerykańskich śledczych, to właśnie jeden z kapitanów miał wyłączyć dopływ paliwa do obu silników tuż po starcie. Przełączniki zostały wyłączone kolejno, w odstępie zaledwie jednej sekundy, co sugeruje świadome działanie. W wypadku zginęło 260 osób.
Z nagrania rozmów zarejestrowanych w kokpicie (CVR) wynika, że przełączniki sterujące przepływem paliwa w samolocie Boeing 787-8 Dreamliner zostały przestawione z pozycji "RUN" na "CUTOFF", co spowodowało odcięcie paliwa do obu silników zaledwie kilka sekund po starcie samolotu z Ahmadabadu do Londynu. Według źródeł "WSJ" na nagraniu słychać moment, w którym jeden z pilotów pyta drugiego, dlaczego przełączył wyłączniki. Odpowiedź miała brzmieć: "To nie ja".
Informacje te wskazują, że przełączniki zostały wyłączone kolejno, w odstępie zaledwie jednej sekundy, co sugeruje świadome działanie, choć niekoniecznie intencjonalne.
Doniesienia "Wall Street Journal" wywołały jednak sprzeciw przedstawicieli indyjskiego lotnictwa. Prezes Federacji Pilotów Indyjskich Charanvir Singh Randhawa stwierdził, że "wstępny raport nie zawiera informacji o tym, by piloci przestawili przełączniki sterowania paliwem" i że "potwierdzają to zapisy rejestratora rozmów w kokpicie". Zaapelował również o powstrzymanie się od spekulacji do czasu publikacji pełnego raportu. Podobne stanowisko zajął indyjski minister lotnictwa cywilnego.
W następstwie katastrofy linie Air India przeprowadziły kontrole we wszystkich samolotach Boeing 787, sprawdzając mechanizmy zabezpieczające przełączniki paliwowe. Jak zapewnia przewoźnik, nie wykryto żadnych nieprawidłowości.
Wstępny raport opublikowany w ubiegłym tygodniu zawiera szczegółowe informacje dotyczące układu paliwowego maszyny, ale przyczyny tragicznego zdarzenia wciąż są przedmiotem dochodzenia. Ostateczne ustalenia mają zostać opublikowane po zakończeniu prac komisji śledczej.
Kapitan Sumeet Sabharwal, lat 56, rozpoczął karierę lotniczą na początku lat 90. i wylatał ponad 15 tys. godzin. Dołączając do Air India w 1994 roku, został "kapitanem szkolenia liniowego", czyli osobą szkolącą i prowadzącą drugich pilotów podczas lotów na żywo. Uzyskał uprawnienia do pilotowania jako pilot-dowódca kilku samolotów, w tym Boeingów 787 i 777 oraz Airbusów A310. Z 15 638 godzin nalotu 8596 godzin spędził na Boeingu 787.
Był uważany za zdyscyplinowanego i profesjonalnego, nigdy nie złożono na niego żadnych skarg. Przyjaciele i rodzina wspominają go jako człowieka o łagodnym głosie i skromności. Choć nigdy się nie ożenił i nie miał dzieci, łączyła go bliska więź ze swoim 88-letnim ojcem, Pushkarajem. Planował, że na kilka miesięcy przed emeryturą zostanie w domu z ojcem, aby się nim opiekować. W dniu katastrofy skontaktował się z nim tuż przed wejściem na pokład, mówiąc: "Zadzwonię do ciebie, jak tylko dotrę do Londynu".
Drugi z pilotów, 32-letni oficer Cliver Kunder, w przeciwieństwie do kapitana Sabharwala, był na początku swojej kariery lotniczej i miał na koncie ponad 3400 godzin lotu.
Kunder dorastał w Mumbaju i mieszkał samotnie w okolicy Goregaon. Według doniesień indyjskich mediów, powołujących się na krewnych, od dzieciństwa marzył o lataniu. Swoją karierę pilota rozpoczął w 2012 roku, a w 2017 roku dołączył do Air India.
Jego licencja pilota, wydana w 2020 r., była ważna do 26 września 2025 r. Uzyskał uprawnienia do pilotowania samolotów Cessna 172 i Piper PA-34 Seneca jako pilot dowódca oraz jako drugi pilot samolotów Airbus A320 i Boeing 787. Za dwa miesiące miał wziąć ślub.
Wstępny raport Indyjskiego Oddziału Badania Wypadków Lotniczych (AAIB) nawiązuje do ostrzeżenia wydanego przez amerykańską Federalną Administrację Lotnictwa (FAA) już w 2018 roku. Dotyczyło ono potencjalnych problemów z funkcją blokady przełączników odcinających dopływ paliwa. FAA zaleciła wtedy operatorom samolotów Boeing sprawdzenie tych mechanizmów, choć nie było to obowiązkowe. Air India nie przeprowadziła takich kontroli, co - jak twierdzą śledczy - mogło mieć wpływ na tragiczny rozwój wydarzeń.
FAA wyjaśnia, że przełączniki mogły być zainstalowane bez aktywowanej funkcji blokady, co mogło prowadzić do ich przypadkowego przestawienia. Mimo to amerykańska agencja uważa, że same samoloty są bezpieczne i nie wymagają uziemienia.
Po publikacji raportu Indyjskie Stowarzyszenie Pilotów Komercyjnych wystąpiło w obronie załogi lotu 171. "Personel pokładowy postępował zgodnie ze swoim przeszkoleniem i obowiązkami w trudnych warunkach. Piloci nie powinni być oczerniani na podstawie domysłów" - czytamy w oświadczeniu.
AAIB podkreśla, że jego celem "nie jest orzekanie o winie ani odpowiedzialności", a jedynie zebranie danych, które mogą pomóc zapobiec podobnym wypadkom w przyszłości.
Wielu przewoźników - zarówno w Indiach, jak i za granicą - już wcześniej rozpoczęło własne kontrole. Teraz, po decyzji DGCA, są one obowiązkowe. Linie lotnicze zostały również zobowiązane do złożenia szczegółowych raportów z przeprowadzonych kontroli.


