Zagraniczni turyści między styczniem a lipcem 2014 roku wydali w Hiszpanii prawie 35 mld euro. To nowy rekord i aż o 7 proc. więcej niż w tym samym okresie 2013 roku. Ale w mediach i na ulicach coraz częściej mówi się również o negatywnych skutkach turystyki.

Hiszpania to obecnie trzeci kraj po Francji i USA najchętniej odwiedzany przez turystów. Dotychczasowe dane i prognozy na resztę bieżącego roku zapowiadają kolejny rekord: Hiszpanię odwiedzi 63 mln ludzi.

Po raz pierwszy od dawna zwiększyła się również liczba samych Hiszpanów, którzy w swoim kraju zdecydowali się skorzystać z oferty turystycznej. Według dziennika "El Pais" jest ich w tym roku o ponad 10 proc. więcej.

Poza słońcem i plażami turystów do Hiszpanii przyciągają również niskie ceny. Według danych opublikowanych przez Trivago, stronę internetową porównującą ceny hoteli, średnia cena noclegu w Madrycie to 73 euro. Dla porównania w Paryżu to 147 euro.

Jednak ceny wpływają nie tylko na konkurencyjność hiszpańskiego sektora turystycznego, ale również na profil jego klientów. Coraz częściej kraj odwiedzają młodzi ludzie poszukujący przede wszystkim nocnych rozrywek.

Magaluf, niewielka miejscowość położona na Majorce, ma dla nich wyjątkowo bogatą ofertę. Między innymi za 30 euro mogą spędzić noc, wypijając w okolicznych barach tyle alkoholu, ile będą w stanie. Firma oferująca Brytyjczykom tę przyjemność określa ją jako "morderczą trasę". Niedawno prasa rozpisywała się też o skandalach związanych z oferowaniem kobietom darmowego alkoholu w zamian za seks oralny w nocnych klubach.

Tylko w tym roku w miejscowości tej zginęło sześć osób podczas uprawiania tzw. balconingu, czyli skakania z hotelowych balkonów do basenu.

Kolejnym miastem, które przyciąga szukającą zabawy młodzież, jest Barcelona. Rocznie odwiedza ją 7,5 mln turystów, coraz częściej korzystających z tanich ofert i zatrzymujących się w wynajmowanych, także nielegalnie, mieszkaniach.

Ich zachowanie wzbudziło ostatnio protesty mieszkańców Barcelonety - dawnej dzielnicy rybackiej między centrum miasta a wybrzeżem. Na transparentach w tym rejonie można przeczytać m.in.: "Witamy turysto. Wynajem apartamentów turystycznych niszczy tkankę społeczno-kulturalną tej okolicy i zwiększa spekulacje. W związku z tym wielu mieszkańców jest zmuszonych wyprowadzić się z dzielnicy. Baw się dobrze podczas pobytu".

Mieszkańcy narzekają na hałas, pijaństwo i brak kultury. Dziennik "El Pais" cytuje 60-letnią mieszkankę dzielnicy: "Gdyby przyjeżdżali prawdziwi turyści, nie byłoby problemu. Ale nie bandyci. Czasem wychodzimy na balkon i widzimy pary uprawiające seks między samochodami. I to w taki sposób, że to my się wstydzimy i chowamy z powrotem w domu".

W sierpniu miało już miejsce kilka demonstracji domagających się od władz Barcelony uregulowania rynku turystycznego. Chociaż oficjalnie turyści mogą wynająć 72 mieszkania, to strona Airbnb oferuje ich w Barcelonecie aż 477. A zdaniem mieszkańców jest ich około 800. Władze miasta rozpoczęły kontrole i w ciągu dwóch dni wezwały do zamknięcia 35 takich apartamentów. Jednak mieszkańcy domagają się zamknięcia wszystkich i wycofania również legalnych licencji.

(j.)