Ponad tysiąc odwołanych lotów, wypadki na drogach i zawieszone zajęcia w szkołach - to najbardziej odczuwalne skutki śnieżyc, które przeszły nad środkową częścią Stanów Zjednoczonych.

Atak zimy najbardziej odczuli podróżni na lotniskach w Chicago, na których odwołano we wtorek co najmniej 1100 lotów. Na O'Hare wstrzymano starty i lądowania 900 samolotów, na lotnisku Midway odwołano zaś 240 lotów.

W punkcie pomiarowym w porcie O'Hare odnotowano we wtorek wieczorem ponad 20 cm śniegu. Oznacza to, że pobity został rekord opadów dla 5 marca, który padł w 1999 roku. Był to także największy opad śniegu w jeden dzień od czasów pamiętnej śnieżycy z 2011 roku, która sparaliżowała Wietrzne Miasto. Prawie tysiąc samochodów utknęło wtedy w zaspach na drodze szybkiego ruchu Lake Shore Drive położonej nad jeziorem Michigan.

Tym razem nie było problemów z przejezdnością dróg, ale doszło do wielu stłuczek i wypadków. Poza tym setki szkół w Chicago i na przedmieściach zawiesiły zajęcia. Podobna była sytuacja w innych miastach stanu Illinois i w kilku innych stanach.

Wieczorem gwałtowne śnieżyce znad środkowej części USA zaczęły przemieszczać na wschód kraju. Przed żywiołem ostrzeżono mieszkańców Waszyngtonu i Baltimore. Linie lotnicze United Airlines odwołały około 650 lotów zaplanowanych na środę na lotnisku Dulles pod Waszyngtonem. Inny przewoźnik, U.S. Airways, zawiesił 350 lotów.

(edbie)