W Tbilisi, gruzińskiej stolicy, przed południem rozpoczął się wiec opozycji, która oskarża Michaiła Saakaszwilego o sfałszowanie wyborów prezydenckich. Saakaszwili wygrał w pierwszej turze, uzyskując ponad 53 procent głosów. Jego główny rywal Lewan Gaczecziładze dwa razy mniej. Równocześnie w referendum ponad 70 procent Gruzinów opowiedziało się za wstąpieniem kraju do NATO.

Choć nie wyznaczono jeszcze oficjalnej daty zaprzysiężenia na urząd prezydencki (20 lub 21 stycznia), a stosunki Gruzji z Rosją śmiało można nazwać zimną wojną, Saakaszwili zaprosił już na uroczystość prezydenta Rosji Władimira Putina. To chytry plan, by Rosja nie zaczęła kwestionować wyników wyborów - uważa dyżurny politolog Kremla Siergiej Markow.

Próbę ocieplenie stosunków rosyjsko-gruzińskich Saakaszwili podjął już na pierwszej powyborczej konferencji prasowej. Prezydent po rosyjsku, choć z nie najlepszym akcentem, deklarował, że złe stosunki z Rosją to jego porażka. Należy rozmrozić tę chłonną i niecodzienną dla Gruzji pogodę; trzeba rozpocząć ocieplenie - mówił.

Jednocześnie prezydent cały czas próbuje pozyskać opozycję. Z jej liderami toczą się tajne rozmowy i niewykluczone, że już wkrótce część z nich zasili administrację Saakaszwilego.

Rosja ze spokojem czeka więc na rozwój wypadków. Po pierwsze NATO studzi zapędy Gruzji i żadnej konkretnej daty przyjęcia kaukaskiej republiki do Paktu Północnoatlantyckiego nie podaje. A dla Rosji to właśnie NATO na Kaukazie jest największym problemem.